Wakacje to dla Hiszpanii okres prosperity – piaszczyste plaże przyciągają wczasowiczów, a piękne miasta i miasteczka są zalewane przez rzesze turystów. Kraj zwycięzców Euro 2012 ma szansę podreperować swój budżet i jak się okazuje z szansy tej nie zamierza zrezygnować – kilka dni temu hiszpański rząd zadecydował o wprowadzeniu nowych opłat lotniskowych.

Niewątpliwie dodatkowe opłaty przyniosą ulgę hiszpańskiemu budżetowi, jednak sposób ich ustalenia i czas wdrożenia zaskakuje nie tylko turystów, ale także ECTAA, czyli Ugrupowanie Krajowych Stowarzyszeń Agentów Podróży i Touroperatorów w Ramach Unii Europejskiej. Choć opłaty obowiązują od początku lipca tego roku obejmują osoby, które swoje loty rezerwowały dużo wcześniej. Dodatkowy koszt wynosi około 7 euro i średnio zwiększa wartość opłat o prawie 19%. Niestety są lotniska, na których opłaty zwiększyły się niemal dwukrotnie: na przykład suma opłat lotniskowych w Madrycie – Barajas wzrosła z 6,95 euro do 14,44 euro, zaś w Barcelonie El Prat z 6,12 euro do 13,44 euro. Nie jest do końca określone, kto powinien ponieść ten koszt – pasażerowie czy linie lotnicze.

Niektóre linie lotnicze zdecydowały się obciążyć dodatkowymi opłatami pasażerów, którzy dostali ultimatum: albo wpłacą dodatkowe 7 euro albo muszą zrezygnować z lotu. W ten sposób z problemem uporały się hiszpańskie tanie linie Vueling. Podobnie radzi sobie Ryanair, uzasadniając swoją decyzję „wstecznym działaniem nowych opłat”. W sprawie nie wypowiedziały się jeszcze linie British Airways ani Iberia. Największy problem dotyczy pasażerów, którzy wcześniej zarezerwowali loty, natomiast od lipca dodatkowa opłata będzie już w kalkulowana w cenę biletu.

Hiszpania podejmuje drastyczne kroki zmierzające do zmniejszenia deficytu budżetowego z 8,5% w 2011 roku do 5,3% i widocznie walczy, by nie być na łasce pomocy Unii Europejskiej. Równocześnie musi rozważyć czy taki sposób łatania budżetu poprawi jej sytuację, czy też zniechęci turystów, którzy bądź co bądź napędzają hiszpańską gospodarkę.