Jeden z najsłynniejszych klubów piłkarskich świata jakim niewątpliwie jest Manchester United musi szukać środków na spłatę ogromnego zadłużenia, które wynosi obecnie ok. 650 milionów dolarów. W ostatnich dniach ogłoszono, iż klub oficjalnie rozpoczął starania o wejście na nowojorską giełdę z zamiarem sprzedaży akcji o wartości co najmniej 100 milionów dolarów.

„Czerwone Diabły”‒bo taki przydomek nosi klub z Manchesteru‒są od 2005 roku własnością rodziny Glazerów‒amerykańskich multimiliarderów znanych z inwestycji w kluby sportowe (są m.in. właścicielami drużyny futbolu amerykańskiego Tampa Bay Buccaneers). Glazerowie zaciągnęli ogromną pożyczkę na kupno Manchester United, co obecnie generuje ogromne koszty z tytułu spłaty odsetek. Co prawda już w 2010 roku właściciele klubu zamienili część pożyczki w obligacje, co pozwoliło zredukować koszty odsetek, niemniej jednak w opinii wielu analityków koszty spłaty długów nadal „ciągną klub na dno”. Jako dowód na słuszność tych opinii obserwatorzy wskazują właśnie na próbę zdobycia środków finansowych poprzez sprzedaż akcji. Warty podkreślenia jest także fakt, iż obecna próba wejścia na nowojorską giełdę nie jest pierwszym tego rodzaju krokiem przedsięwziętym przez włodarzy klubu. Pod koniec ubiegłego roku miało dojść do debiutu angielskiego klubu na giełdzie w Singapurze. Wartość oferowanych akcji oscylowała wokół 1 miliarda dolarów. Jednakże z powodu niestabilnej sytuacji na azjatyckich rynkach finansowych, debiut nie doszedł do skutku. Wybór jednej z giełd azjatyckich to nie była kwestia przypadku. Właśnie w Azji Manchester United ma najwięcej klubów kibica, a angielska piłka przyciąga przed telewizory liczne rzesze kibiców. Ten potencjał był i jest ciągle do wykorzystania, a chętnych na akcje z pewnością by nie brakowało.

Sytuacja w jakiej znalazł się Manchester United jest bolączką niemalże wszystkich „wielkich” klubów piłkarskich. Z jednej strony kluby te posiadają ogromny potencjał marketingowy, który można przełożyć na twardą gotówkę. Z drugiej strony potencjał ten jest niezwykle „chwiejny” (jak chyba w żadnej innej dziedzinie biznesu) i zależy po prostu od tego jak dobrze gra drużyna. Dobrą grę z kolei mogą zapewnić dobrzy‒ ale co za tym idzie drodzy‒piłkarze, na których trzeba wydawać ogromne sumy. W ten sposób koło się zamyka. Cały problem dla szefostwa klubów piłkarskich, aby to koło nie okazało się kołem błędnym.