Marzeniem wielu młodych ludzi jest praca dla Apple. Uznana na świecie marka, cieszące się niesłabnącą popularnością produkty oraz ogromne zyski osiągane przez firmę, kuszą potencjalnych pracowników. Jeśli jednak ktoś liczy na to, że pracując w Apple zarobi na willę z basenem i wakacje na Hawajach, może się srodze rozczarować. Zwłaszcza wtedy, gdy zamierza pracować jako sprzedawca produktów firmy.

W większości przedsiębiorstw najlepiej opłacani (oczywiście poza zarządem czy radą nadzorczą ;-) są ci pracownicy, którzy zajmują się sprzedażą. Wynagrodzenie przedstawicieli handlowych i sprzedawców uzależnione jest zazwyczaj od ilości sprzedanych towarów czy usług lub wysokości wygenerowanego przychodu dla firmy. Biorąc pod uwagę fakt, że to od efektywności ich działania zależy przyszłość organizacji, taki stan rzeczy wydaje się być uzasadniony. Ale nie firmie Apple, która stoi na stanowisku, że jej produkty sprzedają się same…

W trakcie swojego najlepszego kwartału w ubiegłym roku, Jordan Golson pracownik sklepu Apple w Salem, sprzedał komputery i gadżety o łącznej wartości 750 tys. dolarów. Taki wynik warto byłoby uczcić butelką szampana, gdyby tylko było go na to stać… Niestety zarobki Golsona nie pozwalają na taką rozpustę.

W 2011 roku 327 sklepów Apple na całym świecie zarobiło 16 miliardów dolarów. To więcej pieniędzy w przeliczeniu na metr kwadratowy niż jakikolwiek inny amerykański detalista (wliczając sprzedaż internetową). Numerem dwa na liście z wynikiem blisko o połowę gorszym jest Tiffany. Większość pracowników Apple nie zauważyła jednak podziękowania za to fenomenalne osiągnięcie na swoich kontach.

Konsumenci zazwyczaj utożsamiają serce Apple z jego siedzibą w Cupertino w Kalifornii, a pracowników dzielą na zarabiających krocie… inżynierów i kierowników. Tymczasem przeważająca część personelu to sprzedawcy oferujący iPhone’y i MacBooki, zatrudnieni na godziny w salonach firmowych, zarabiający około 25 tys. dolarów rocznie. Apple płaci ponad 11 dolarów za godzinę pracy. To dużo powyżej płacy minimalnej (7,25 dolara) jednak biorąc pod uwagę fakt, że każdy pracownik salonu przynosi firmie przychód w wysokości 473 tys. dolarów, można byłoby spodziewać się wyższych zarobków. Zwłaszcza, że personel sprzedażowy Apple nie otrzymuje żadnych prowizji.

Wydawałoby się, że Apple zauważył potrzebę lepszego wynagradzania pracowników. Dwa tygodnie temu personel został poinformowany, że otrzyma znaczne podwyżki. Według informacji uzyskanych od sprzedawcy z San Francisco wyniosła ona 2,82 dolara za godzinę. Dla porównania w ubiegłym roku firma podniosła stawkę godzinową o… 49 centów!

Pomimo niespecjalnie wysokich zarobków chętnych do pracy w salonach Apple nie brakuje. Dlaczego? Potencjalni pracownicy to w znakomitej większości zagorzali fani produktów firmy. Zatrudnienie w Apple stanowi dla nich nie tylko spełnienie marzeń, ale również niepowtarzalną okazję stania się częścią historii legendarnego już przedsiębiorstwa. Pracujący dla Apple ludzie mają poczucie, że wypełniają podniosłą misję.

Właśnie dlatego firma dokonuje czegoś niebywałego w historii handlu – wypłaca skromną stawkę godzinową i nie oferuje prowizji pracownikom, którzy przeważnie ukończyli studia. Średni okres zatrudnienia w salonie Apple wynosi 2,5 roku. Po tym czasie większość osób zmienia miejsce pracy. Badania satysfakcji przeprowadzone wśród pracowników firmy pokazały, iż poziom niezadowolenia personelu rośnie, szczególnie wśród techników.

Sprzedawcy i technicy zatrudnieni w Apple często zmieniają pracę na lepiej płatną, ale w tej samej branży. Ich początkowy optymizm wraz z upływem czasu zmienia się bowiem w sceptycyzm. Powód? Rozdźwięk między tym, jak zdawałoby się praca w firmie będzie wyglądać a tym, jak naprawdę jest. Niektórzy z dawnych pracowników podsumowują to tak – byli podekscytowani, gdy zostali zatrudnieni i szczęśliwi, kiedy składali wymówienie. Niezależnie od wad pracy w Apple jedno jest pewne – taka pozycja wygląda świetnie w CV. Sama nazwa stanowi swoiste referencje.