Amerykańskie Ministerstwo Pracy opublikowało ostatni przed wtorkowymi wyborami prezydenckimi raport dotyczących rynku pracy. Pomimo tego, że w ostatnim miesiącu w gospodarce USA przybyło 171 tysięcy nowych miejsc pracy, to prezydent Barack Obama stanie w wyborcze szranki jako pierwszy prezydent od czasu Roosevelta, który na koniec kadencji ma wyższą stopę bezrobocia niż na jej początku.

Z danych Ministerstwa Pracy wynika, że pomimo zwiększenia się dynamiki powstawania nowych miejsc pracy równocześnie…rośnie także stopa bezrobocia. Obecnie wynosi ona 7,9% w porównaniu z 7,8% we wrześniu. Ten paradoks łatwo wyjaśnić jeśli zna się mechanizmy liczenia obu tych wielkości. Otóż, w USA za osoby bezrobotne uważa się tylko te osoby, które nie mając pracy aktywnie jej poszukują. Z tego punktu widzenia wzrost stopy bezrobocia…może być sygnałem świadczącym o rosnącym optymizmie Amerykanów. Ci, którzy do tej pory nie szukali pracy z powodu utraty nadziei na jej znalezienie (a więc nie byli ujmowani w statystykach) obecnie ponownie rejestrują się jako bezrobotni.

Oczywiście, kwestia wysokiego jak na warunki amerykańskie bezrobocia jest jedną z kluczowych kwestii wokół których toczyła się kampania. Zdaniem Mitta Romneya bezrobocie na poziomie 8% to oznaka słabości amerykańskiej gospodarki, a słabe oznaki ożywienia w ostatnim czasie to daleko za mało, aby móc mówić o wychodzeniu na prostą. Z kolei obóz Baracka Obamy podkreśla, iż od dłuższego czasu utrzymuje się wyraźny trend wzrostowy jeśli chodzi o ilość miejsc pracy tworzonych w amerykańskiej gospodarce, co ma świadczyć o jej stabilnych fundamentach. Przywołują przy tym dane mówiące o tym, że w 2012 roku średnio w miesiącu powstawało 157 tysięcy nowych miejsc pracy, a w 2011 roku mniej bo 153 tysiące.

Ktokolwiek jednak nie wygra zbliżającej się batalii prezydenckiej będzie miał od razu trudne zadanie przed sobą. Przede wszystkim priorytetem będzie uchwalenie budżetu na 2013 rok, co może nie być łatwe. Brak porozumienia prezydenta z Senatem oznacza bowiem automatyczny wzrost podatków i cięcia w wydatkach państwowych co z łatwością może dać amerykańskiej gospodarce „kryzysowy” impuls. Problemem może być także niedawny huragan Sandy, choć akurat w tym przypadku straty w gospodarce mogą zostać nadrobione ożywieniem w sektorze budowlanym, gdyż zniszczone tereny wymagają odbudowy.