Wśród kwalifikacji, jakie powinny posiadać osoby wiążące swoją przyszłość z piastowaniem kierowniczych stanowisk, jedną z najważniejszych stanowi umiejętność przewodzenia innym. Okazuje się jednak, że pewne nawyki wyniesione ze szkoły mogą zaszkodzić przyszłym liderom. Tezy tej dowodzi John Coleman w swoim wpisie na blogu Harvard Business Review, podając cztery przyczyny takiego stanu rzeczy.

Po pierwsze szkoły są mocno zhierarchizowane. Nauczyciele mają władzę nad uczniami, dyrektorzy i dziekani nad nauczycielami, a starsze roczniki uczniów nad młodszymi. W czasie lat spędzonych w szkole wielu z nas staje się wręcz owładniętymi manią hierarchii. Utożsamiamy bycie liderem z byciem szefem, a jeśli nim nie jesteśmy robimy to, co nam każą. Tymczasem przywództwo to nie stanowisko w strukturze organizacyjnej a aktywne działanie. Wielu znamienitych liderów takich jak Gandhi czy Nelson Mandela przewodziło tłumom ludzi, mimo iż posiadali nad nimi niewielką bądź żadną władzę formalną. Oczywiście nie oznacza to, że hierarchie są zupełnie zbędne. Po prostu nie należy na nich za mocno polegać.

Szkoły uczą nas także, by informacje traktować tak, jakby były pewne i niezmienne. Natomiast w praktyce rzadko mamy z takimi do czynienia. Problemy świata biznesu są złożone, rozwijają się, wymagają analitycznego podejścia. Ich rozwiązanie bardzo często zależy nie tylko od znalezienia i wdrożenia właściwych kroków naprawczych, ale przede wszystkim od zastosowania prawidłowego podejścia. Zrozumienie, że nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi może sprawić, że pracownik będzie się łatwiej przystosowywał, stanie się zręczniejszy i bardziej otwarty na przemyślenia oraz pomysły koleżanek i kolegów. Podejście zupełnie inne od tego, z którym mamy do czynienia w czasie większości sprawdzianów i egzaminów.

Po trzecie szkoły zakorzeniają w nas niewłaściwe rozumienie popełniania błędów. Uczniowie i studenci boją się porażki w postaci oceny niedostatecznej, tymczasem liderzy uważają ją za niezbędną poprzedniczkę sukcesu. Weźmy przykład Steve’a Jobsa, według którego wyrzucenie z Apple było najlepszą rzeczą jaka zdarzyła się w jego życiu. Dzięki temu uwolnione zostały nowe pokłady kreatywności, a Jobs rozpoczął, po raz kolejny, karierę pełną sukcesów. Należy pamiętać, że porażki uczą myśleć oraz zadawać pytania sobie i innym, co z kolei umożliwia nieustanny rozwój. Pokazują również, że próbujemy sprostać trudnym wyzwaniom i przekraczamy granice naszych możliwości.

Po czwarte w czasie naszej edukacji wpaja się nam by służyć innym. Niestety w większości szkolnych środowisk głównym celem jest służenie sobie – poprawa ocen, rywalizowanie o klasowe funkcje, maksymalizowanie szans na przyszłą karierę zawodową. Tymczasem ludzie podążają za tymi przywódcami, którzy o nich dbają, dzielą ich wizję i którzy służą sprawie większej niż oni sami.

Niezależnie od tego czy zgadzamy się z argumentacją Johna Colemana, warto przyjrzeć się swojej edukacyjnej ścieżce pod kątem możliwości kształtowania umiejętności przywódczych. Czy rzeczywiście jest tak, że wpaja się nam złe nawyki? A może sami świadomie rezygnujemy z bycia liderem? Zapewne wiele zależy od konkretnej szkoły oraz ludzi ją tworzących. Zarówno tych którzy nauczają, jak i tych którzy przychodzą do niej po wiedzę.