Z jak różnej perspektywy można spojrzeć na problemy z budową autostrad w naszym kraju pokazuje przykład Bangladeszu, gdzie niespełnionym od wielu lat marzeniem jest budowa mostu na rzece Ganges.

Około 40 kilometrów na południe od stolicy kraju−Dhaki znajduje się jeden z najważniejszych punktów przekraczania rzeki Ganges. Nazwa punkt to najcelniejszy opis, gdyż chodzi tutaj o przeprawę promową. Setki ludzi codziennie oczekuje w tym miejscu nawet po kilka godzin na przeprawę na drugi brzeg. Jakby tego było mało promy obsługujące przeprawę są przestarzałe, wolne a i ich liczba jest niewystarczająca. Wszystko to powoduje, że znajdujące się po drugiej stronie rzeki południowe prowincje kraju są zacofane pod względem gospodarczym i infrastrukturalnym.

Budowa mostu właśnie w tym miejscu pozwoliłaby połączyć ze światem 30 milionów mieszkańców ubogiego południa. W dalszej perspektywie oznaczałoby to także poprawę komunikacji z sąsiednimi Indiami, a nawet Birmą. Koszt budowy został oszacowany na 3 miliardy dolarów, co czyni go największą inwestycją w historii Bangladeszu. Korzyści mogą być jednak jeszcze większe, gdyż niezależne oceny mówią, że most przyczyniłby się do przyspieszenia wzrostu gospodarczego o 1,2%.

Kiedy Bank Światowy przyznał Bangladeszowi fundusze celowe na realizację projektu wydawało się, że inwestycja wreszcie ma szanse ruszyć. Na przeszkodzie stanęły jednak oskarżenia o korupcję na masową wręcz skalę. Bank Światowy ogłosił, iż ma w ręku dowody świadczące o „korupcyjnym spisku” z udziałem rządowych oficjeli, przedstawicieli kanadyjskiego wykonawcy inwestycji‒firmy SNC Lavalin oraz osób indywidualnych. Kanadyjczycy mieli skorumpować miejscowe władze, co dla dwóch byłych szefów firmy SNC Lavalin skończyło się procesem przed sądem w Toronto. O wiele poważniejsze konsekwencje poniósł jednak Bangladesz, gdyż w czerwcu Bank Światowy wstrzymał wypłatę obiecanych 1,2 miliarda dolarów.

Obecnie trwają ponowne negocjacje władz w Dhace z Bankiem Światowym, dotyczące odblokowania środków na inwestycje. Warunkiem jest jednak odsunięcie od wpływu na inwestycję niektórych członków miejscowego rządu. Niektórzy oficjele zostali już zdymisjonowani lub przesunięci na inne stanowiska, niemniej jednak wciąż główni podejrzani w aferze mają wpływ na decyzje związane z inwestycją.

Zaistniała sytuacja nie wróży dobrze inwestycji i chyba szybko z panoramy Bangladeszu nie znikną wiekowe promy łączące dwa światy na obu brzegach Gangesu.