Oglądając tegoroczne Igrzyska Olimpijskie w Londynie zapewne wielu Greków zastanawia się jak możliwa jest tak drastyczna zmiana międzynarodowej chwały po rozgrywkach w Atenach w 2004 roku w szereg oskarżeń i widmo kryzysu. Niestety organizacja turnieju olimpijskiego przed ośmioma laty w Grecji, kolebce europejskiego sportu, zaburzyła równowagę ekonomiczną i mogła przyczynić się do obecnych trudności kraju.

Zorganizowanie najdroższych do tamtej pory Igrzysk kosztowało Grecję prawie 9 miliardów euro, a obciążenie podatników kwotą 7 miliardów euro wystarczyło jedynie na realizację podstawowych założeń olimpijskiego projektu. Nowe lotnisko i nowy system komunikacyjny metro zostały sfinansowane z innych źródeł. Już kilka dni po ceremonii zakończenia Igrzysk Grecja poinformowała, że dług publiczny kraju i deficyt budżetowy wzrosły więcej niż się spodziewano, a na koniec 2004 roku deficyt wyniósł ponad 6% PKB, czyli dwa razy więcej niż zakładane w Traktacie z Maastricht 3%, zaś dług publiczny ponad 110% PKB. Dzisiaj wartość greckiego długu publicznego wynosi 165% PKB.

Mimo, że na Igrzyska w Atenach przyjechały setki tysięcy kibiców, w kolejnych latach Grecję odwiedziło znacznie mniej turystów niż się spodziewano. Wielu z nich wybrało Chorwację czy Turcję, które lepiej się promowały i przede wszystkim okazały się tańsze dla wczasowiczów. Wiele stadionów i innych udogodnień turystycznych pozostało niewykorzystanych, przez co kosztowne inwestycje popadły w ruinę. Przygotowując się do Olimpiady Grecy zainwestowali w infrastrukturę i promocję ogromne kwoty, które nie znalazły pokrycia w uzyskanych przychodach, co w konsekwencji przyczyniło się do zachwiania równowagi ekonomicznej kraju.

Cóż za ironia losu – przy wejściu na Stadion Olimpijski kibice byli witani sloganem „Cieszcie się! Czy kiedykolwiek doświadczymy takich dni ponownie?”. Mając na względzie obecną sytuację Grecji, na pewno nieprędko…