Nigeryjski urząd regulacyjny wezwał brytyjsko-holenderski koncern petrochemiczny Shell do zapłaty 5 miliardów dolarów odszkodowania za wyciek ropy, do którego doszło w grudniu ubiegłego roku. Shell uchyla się od wypłaty twierdząc, że po wycieku podjęto wszelkie konieczne działania zapobiegające katastrofie ekologicznej.

Działający od 1993 roku Shell Nigeria Exploration and Production Company (Snepco) prowadzi prace wydobywcze w rejonie Bonga, produkując 10% ropy eksportowanej przez Nigerię. Platforma jest oddalona o około120 km od południowego wybrzeża Nigerii. Kiedy w grudniu 2011 roku podczas transferu paliwa do tankowca do Oceanu Atlantyckiego dostało się 40 000 baryłek ropy  Shell dołożył wszelkich starań, by wyciek nie dotarł do afrykańskiego wybrzeża. Przedstawiciele koncernu utrzymują, że zrobiono wszystko, by nie dopuścić do katastrofy ekologicznej.

Choć wyciek został zatrzymany w bezpiecznej odległości od lądu Nigeryjczycy domagają się odszkodowania w wysokości 5 miliardów dolarów za spowodowanie zagrożenia naturalnego środowiska na morzu. Rybacy utrzymujący się z połowów na obszarze Bonga przez długi czas po wycieku nie mogli wypłynąć w morze, jednak według Shella jest to niewystarczający powód by wnioskować o odszkodowanie. Międzynarodowy koncern uważa, że nie ma regulacji prawnej, która upoważniałaby Nigeryjczyków do podobnej rekompensaty.

Do tej pory najczęściej do wycieków ropy dochodziło na lądzie i były one efektem zbrojnych akcji sabotażowych. Według specjalistów skutki lądowych wycieków będą zneutralizowane dopiero po trzydziestu latach. I ciągle pozostaje nierozwiązany problem – ekologia czy biznes? Najwyraźniej jednego z drugim nie da się połączyć.