Obaj kandydaci na urząd prezydenta USA przywiązują dużą wagę do danych z amerykańskiego rynku pracy. Panuje powszechne przekonanie, że dane o kondycji gospodarki, a zwłaszcza o poziomie bezrobocia mogą być decydujące w listopadowej rozgrywce o Biały Dom.

Ostatni raport dotyczący amerykańskiego rynku pracy przyniósł dosyć zaskakujące dane, dając argumenty polityczne zarówno obecnej administracji jak i Republikanom. W czerwcu amerykańska gospodarka wygenerowała 163 tysiące miejsc pracy, co przekroczyło oczekiwania, ale z drugiej strony stopa bezrobocia wzrosła z 8,2% do 8,3%. Stało się tak dlatego, ponieważ liczba nowych osób na rynku pracy przekroczyła liczbę nowych miejsc pracy. Lipiec był pod względem tempa tworzenia miejsc pracy zdecydowanie najlepszym miesiącem od początku roku. Według danych amerykańskiej Rezerwy Federalnej w USA musi miesięcznie przybywać 100 tysięcy nowych miejsc pracy, aby utrzymać stały poziom bezrobocia.

Całkowita liczba obywateli USA pozostających bez pracy wynosi 12,8 miliona i utrzymuje się mniej więcej na stałym poziomie od początku bieżącego roku. Sektor prywatny stworzył w czerwcu 172 tysiące miejsc pracy, ale z kolei liczba posad państwowych spadła o 9 tysięcy. Zaobserwowano również pozytywny trend w badaniach nad poziomem optymizmu bezrobotnych Amerykanów. Otóż, liczba tych, którzy wcale nie szukają pracy, gdyż uważają, iż i tak jej nie znajdą zmniejszyła się o 267 tysięcy do poziomu 852 tysiące.

Przedstawione dane zostały odczytane przez obecną administrację jako potwierdzenie słusznego kursu w gospodarce. Prezydencki doradca ds. ekonomii Alan Krueger powiedział, iż „każdy wzrost bezrobocia to niemiła niespodzianka, ale amerykańska gospodarka jest na właściwej ścieżce, o czym świadczy jej zdolność do kreacji nowych etatów”. Dodał, iż sektor prywatny zwiększa zatrudnienie już 29 miesięcy z rzędu, generując w tym okresie 4,5 miliona miejsc pracy.

Z kolei Mit Romney określił wzrost bezrobocia o 0,1% jako „uderzenie młota wymierzone w amerykańską klasę średnią”. Dodał, iż w czasie jego ewentualnej pierwszej kadencji powstanie 12 milionów miejsc pracy. Romney stwierdził „wy wiecie, że te cyfry to nie tylko statystyka, ale że kryją się za tym konkretni ludzie, którzy tracą lub nie mogą znaleźć pracy, a tym samym nie są w stanie utrzymać swoich rodzin”. Republikański kandydat skrytykował także politykę gospodarczą obecnej administracji nazywając ją „bezprzykładnym pasmem porażek”. Powołał się przy tym na najnowsze dane mówiące o tym, iż wzrost PKB USA w II kwartale br. wyniósł 1,5%, w porównaniu do 2% w I kwartale.

Kwestie ekonomiczne w nadchodzących wyborach mogą rzeczywiście odegrać kluczową rolę. Kilka poprzednich kampanii prezydenckich rozgrywało się raczej na tle dyskusji o zewnętrznych aspektach polityki USA. Kryzys gospodarczy przesunął punkt ciężkości sporów politycznych na krajowe podwórko, a sprawy polityki gospodarczej są w nim wiodące.