Dobre relacje z wierzycielami nie są niezbędne do czasu, gdy konieczna jest kolejna pożyczka – tak jak w przypadku Grecji. Najnowszy raport Banku Grecji na temat bilansu płatniczego wyraźnie pokazuje, że Grecja jest silnie uzależniona od reszty Europy.

Z założenia bilans płatniczy musi równać się zero, lecz sposoby osiągnięcia tego wyniku są różne. Sposób Grecji opiera się przede wszystkim na powiększaniu zadłużenia. Na przykład analizując grecki handel łatwo zauważyć, że wartość eksportowanych towarów jest ponad dwa razy mniejsza od wartości dóbr importowanych (4,9 miliardy euro vs. 10,8 miliardów euro). Ten deficyt jest częściowo niwelowany przez dodatni bilans w kategorii eksportu i importu usług, przede wszystkim usług transportowych – greckie wpływy wynoszą 4,7 miliardów euro, zaś wydatki o półtora miliarda mniej.

Biorą pod uwagę stopień zadłużenia poziom wypłacanych przez Grecję odsetek jest wysoki i w pierwszym kwartale tego roku wyniósł 2,5 miliarda euro. Z kolei wpływy do greckiego budżetu z tytułu inwestycji zagranicznych wyniosły zaledwie 800 milionów euro. Po wszystkich kalkulacjach Grecja potrzebowała prawie półtora miliarda euro bezpośredniej pomocy ze strony innych rządów, głównie unijnych, żeby załatać dziury i osiągnąć upragnione zero w bilansie płatniczym. Dodatkowo sytuację pogarsza fakt, że poziom inwestycji w Grecji spadł w pierwszym kwartale 2012 roku o 37 miliardów euro. Odzwierciedla to tendencję zagranicznych inwestorów do wycofywania się z kraju błękitnego morza, białych domków i tysiącletniej historii oraz tendencję Greków do stopniowego lokowania pieniędzy poza granicami kraju.

Grecja, chcąc nie chcąc, musi utrzymywać poprawne stosunki z Unią Europejską. Chyba, że zrezygnuje z kolejnych pożyczek…