Ostatnie wydarzenia na Ukrainie są wstępem do poważnych zmian w kraju. Niestety niepewny jest nie tylko polityczny los zjednoczonej Ukrainy, ale również sytuacja ekonomiczna naszego wschodniego sąsiada. Eksperci obawiają się załamania gospodarczego Ukrainy.

W tym roku Ukraina ma do spłaty 13 miliardów dolarów długu, na które składa się między innymi wykup obligacji o wartości miliarda dolarów, uregulowanie zaległości z tytułu importu gazu z Rosji oraz zwrot 3 miliardów dolarów Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu (MFW). Równocześnie walcząc o wartość hrywny, która od początku roku spadła o blisko 12 proc., w samym styczniu Ukraina straciła 1,7 miliarda dolarów rezerw. Według szacunków ekonomistów, wartość rezerw może spaść z 17 miliardów dolarów z początku lutego nawet do 12 miliardów dolarów na koniec miesiąca, co jest równowartością zobowiązań za 6 tygodni importu.

Jeszcze do ubiegłego czwartku Ukraina liczyła na pomoc Rosji w wysokości 15 miliardów dolarów, dzięki którym możliwe byłoby obsłużenie długów i rozliczenie importu. Jednak nasilające się protesty i demonstracje spowodowane oficjalnym wstrzymaniem przygotowań do stowarzyszenia z Unią Europejską pod koniec 2013 roku, zakończone przed kilkoma dniami krwawymi walkami na kijowskim Majdanie i odsunięciem od władzy prezydenta Wiktora Janukowycza, będącego sprzymierzeńcem Moskwy, przekreśliły szanse na wsparcie finansowe ze strony Rosji.

Jak podaje CNNMoney, pełniący obowiązki ministra finansów Jurij Kołobow poinformował wczoraj, że w ciągu najbliższych dwóch lat Ukraina będzie potrzebowała około 35 miliardów dolarów. Co więcej, aby uniknąć załamania gospodarki, pieniądze te będą niezbędne w najbliższych tygodniach. Ukrainę czeka czas trudnych i kosztownych reform, obejmujących między innymi ograniczenie wydatków rządowych przeznaczonych na dotowanie gazu. Tymczasem pomoc zarówno ze strony Unii Europejskiej, w której ocenie reformy mogą kosztować około 180 miliardów dolarów (podobnie, ile w przypadku Rumunii), jak i ze strony MFW będzie możliwa dopiero po utworzeniu nowego rządu, będącego partnerem w procesie negocjowania warunków wsparcia.

Choć Unia Europejska podtrzymuje gotowość do wznowienia rozmów z Ukrainą, nie nastąpi to wcześniej niż w maju, kiedy to zaplanowane są wybory prezydenckie. Dlatego też Kołobow liczy na szybszą pomoc ze strony Stanów Zjednoczonych i Polski. Czy uda się uniknąć czarnego scenariusza? To pytanie wciąż pozostaje otwarte.