Z punktu widzenia historyka, każdy kraj, który staje się potęgą gospodarczą, musi prędzej czy później stać się również potęgą polityczną. Często te procesy dzieją się równolegle, ale są także przypadki, gdy mocna gospodarka staje się impulsem do rozszerzania wpływów politycznych. Wydaje się że właśnie z takim procesem mamy obecnie do czynienia w przypadku Chin, które będąc drugą gospodarką świata, długo pozostawały w politycznym cieniu innych mocarstw.

W tych dniach odbywa się w Pekinie spotkanie szefów rządów państw reprezentujących praktycznie wszystkie kontynenty. Spotkanie związane jest ze szczytem chińskiej inicjatywy nazwanej Belt and Road, która już zyskała sobie przydomek nowego Jedwabnego Szlaku. W przemówieniu otwierającym szczyt, chiński prezydent Xi Jinping obiecał przeznaczyć astronomiczną kwotę 124 miliardów dolarów na rozbudowę infrastruktury transportowej w wielu zakątkach świata tak, aby cyt. „nadać zupełnie nowy wymiar międzynarodowym stosunkom gospodarczym, szczególnie w dziedzinie handlu. Handel jest bowiem tą dziedziną gospodarki, która przyczynia się najbardziej do napędzania wzrostu gospodarczego”.

Po raz pierwszy założenia planu Belt and Road zostały przedstawione w 2013 roku i od tego czasu chińska dyplomacja czyni starania, aby przyciągnąć do projektu jak najwięcej państw. Część funduszy z projektu w wysokości 9 miliardów dolarów przeznaczona jest na bezzwrotną pomoc dla państw rozwijających się i różnych instytucji międzynarodowych.

Chińskie plany rozbudowy infrastruktury transportowej wywołują sprzeczne reakcje w wielu krajach świata. Państwa takie jak Japonia czy Indie, nie wspominając już o USA, widzą w tym projekcie przede wszystkim element budowania przez Pekin swoich globalnych wpływów politycznych. Nic dziwnego więc, że przywódcy tych krajów nie pojawili się w Pekinie. Z drugiej strony, chińskim władzom udało się przyciągnąć do siebie przywódców 29 krajów, w tym Rosji, Turcji, a nawet takich krajów jak Hiszpania, Włochy czy Grecja. Ich obecność świadczy o tym, że kraje te dostrzegają więcej korzyści niż zagrożeń płynących z projektu Belt and Road. Warto podkreślić, że w tych dniach wizytę w Państwie Środka składa także polska premier Beata Szydło. Czyżby miało to oznaczać, że Polska zaangażuje się w projekt Belt and Road?