Tradycyjne amerykańskie jedzenie jest często kojarzone z burgerami i fast foodami. Nikogo nie dziwi więc problem otyłości, który dotyka wielu Amerykanów. Skala zjawiska jest na tyle duża, że administracja byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Baracka Obamy, dążyła do wdrożenia ogólnokrajowych przepisów podnoszących świadomość wartości odżywczej potraw serwowanych w restauracjach i sprzedawanych w sklepach. Jednak obecne władze i w tej kwestii nie podzielają zdania poprzedników.

Jak donosi Reuters, długo opracowywane regulacje zobowiązujące restauracje do eksponowania informacji o kaloryczności produktów spożywczych najprawdopodobniej nie wejdą w życie. Administracja Donalda Trumpa albo je zmieni, albo całkowicie zrezygnuje z ich wprowadzenia. Przepisy miały zacząć obowiązywać od maja tego roku, lecz termin ich wdrożenia został przesunięty na rok 2018.

Regulacje zostały tak przygotowane, aby Amerykanie, którzy – jak wynika z badań – przeciętnie spożywają około jednej trzeciej posiłków poza domem, mogli lepiej kontrolować ilość pochłanianych kalorii. Chociaż obowiązek informowania o kaloryczności posiłków mógłby pomóc obywatelom w walce ze zbędnymi kilogramami, urzędnicy bardziej troszczą się o dobro przedsiębiorców, dla których nowe wymagania stałyby się dodatkowym obciążeniem. Podczas gdy sieci takie jak Panera Bread czy McDonald’s – zgodnie ze stanowym prawem – od lat informują swoich klientów o wartości odżywczej produktów, operatorzy kin, sklepy spożywcze, a także Domino’s Pizza zdecydowanie sprzeciwiają się wprowadzeniu planowanych obostrzeń.

Wszystko wskazuje więc na to, że prawo nie będzie wsparciem w walce z otyłością nie tylko dorosłych, ale także i dzieci. Zwłaszcza, że jak podaje Reuters, Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych złagodził część przepisów dotyczących posiłków serwowanych w szkołach, które były efektem akcji zainicjowanej przez Michelle Obamę na rzecz walki z otyłością najmłodszych.