Nie od dziś wiadomo, że dobre sąsiedztwo jest na wagę złota. Mogą coś o tym powiedzieć mieszkańcy warszawskiej Pragi czy krakowskiego Kazimierza, których zaniedbane dzielnice powróciły do życia za sprawą awangardowych artystów (Warszawa) czy żydowskiej diaspory (Kraków). Podobnie dzieje się na całym świecie, a najnowszym przykładem jest Liverpool.

W północnej dzielnicy Liverpoolu Anfield ma swoją siedzibę jeden z najlepszych i najbardziej zasłużonych dla angielskiej piłki klubów piłkarskich‒FC Liverpool. Na jego stadionie gościły najlepsze drużyny świata, a sam klub posiada rzesze wiernych kibiców nie tylko w Anglii, ale praktycznie na każdym kontynencie. Piękny klubowy stadion coraz bardziej jednak kontrastował ze swoim otoczeniem. Peryferyjna dzielnica Anfield nie była bowiem nigdy „oczkiem w głowie” władz Liverpoolu. Taki stan rzeczy trwałby pewnie jeszcze długo, gdyby nie inicjatywa władz klubu, które zdecydowały, że czas pomyśleć o budowie nowego stadionu.

Pomysł włodarzy Liverpoolu na wybudowanie nowego stadionu w pobliskim Stanley Park wywołał ożywioną dyskusję i stanowił przyczynek do opracowania przez miejskie władze nowych planów zagospodarowania tej części dzielnicy Anfield. W trakcie prac koncepcyjnych okazało się, że być może nie będzie konieczności budowy nowego stadionu, gdyż istnieje możliwość rozbudowy obecnej areny. Rozbudowa stała się możliwa, gdyż nowy plan zagospodarowania przewiduje wyburzenie blisko 300 domów znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu i wybudowanie w zamian około 250 nowych budynków wzdłuż nowej szerokiej arterii prowadzącej przez Stanley Park do stadionu. Dodatkowo wokół stadionu ma powstać centrum biznesowe oraz handlowe, hotel na 100 miejsc, deptak i plac będący nowym centrum dzielnicy Anfield.

Planowane inwestycje mają kosztować około 230 milionów funtów i docelowo dać ponad 700 miejsc pracy. Jak powiedział burmistrz miasta Joe Anderson cyt. „jest wstydem dla miasta, że tak długo mieszkańcy dzielnicy Anfield musieli czekać na tego typu inwestycje”. W Anfield nikt nie ma wątpliwości, że gdyby nie FC Liverpool, czas oczekiwania na rewitalizację dzielnicy jeszcze by nie nadszedł.