Większości ludzi, z wyjątkiem prawników, rozwód kojarzy się z przykrymi okolicznościami – kłótniami o majątek, wzajemnymi pretensjami i batalią o opiekę nad dziećmi. Tymczasem tak być nie musi… A przynajmniej takiego zdania jest Jim Halfens, odważny holenderski przedsiębiorca, twórca… Hotelu Rozwodowego. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, zamierza on zarabiać na rozwodach przeprowadzanych w miłej atmosferze w hotelowych pokojach.

Pomysł jest cokolwiek oryginalny i zrodził się w wyniku obserwacji trudnych oraz długich zmagań rozwodowych jednego z przyjaciół Halfensa. Biznesmen stwierdził, że musi istnieć jakiś inny, łatwiejszy i przyjemniejszy sposób na formalne rozstanie. Myślał, myślał i wymyślił! Niezadowolona ze swojego małżeństwa para melduje się w hotelu w piątek, a w niedzielę opuszcza go para szczęśliwych singli. Brzmi prosto, szybko i niemalże przyjemnie (?!)… Sprawa nie jest jednak aż tak prosta. Zanim małżonkowie przyjadą do hotelu, muszą spotkać się z mediatorem, który w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej zdecyduje, czy są oni na pewno gotowi (?) na rozwód. Otrzymają do wypełnienia pewne „zadania domowe” i po dwóch tygodniach mogą zameldować się w recepcji. W zależności od potrzeb pary, piątek i sobota upływają na spotkaniach z psychologami, prawnikami, agentami nieruchomości czy mediatorami. W niedzielę „szczęśliwcy” opuszczają hotel z papierami rozwodowymi w rękach.

Opłaty są zróżnicowane i wahają się w przedziale od 3,5 tys. do 100 tys. dolarów od strony. Wszystko zależy od zakresu świadczonych usług – czy będzie konieczne ustalenie opieki nad dzieckiem, czy w grę wchodzi duży majątek np. akcje, albo czy konieczne będzie podzielenie wspólnie posiadanego przedsiębiorstwa itd. Tymczasem prawnicy zauważają, że takie weekendowe rozwiązanie jest możliwe tylko w przypadku par, które rozstają się w przyjaźni a łączące ich ustalenia finansowe są jasne. W przypadkach skomplikowanych, np. gdy konieczne jest wyśledzenie kont zagranicznych lub oszacowanie wartości dużych i cennych nieruchomości, piątkowo-niedzielny rozwód w hotelu wydaje się być czymś abstrakcyjnym. Należy także pamiętać, iż osoby, które zamierzają się rozstać, rzadko mają chęć spędzić razem weekend.

Do tej pory z usług Hotelu Rozwodowego skorzystało 17 par, z czego gotowych do rozwodu było 16. Jim Halfens zastrzega jednak, że tylko jedno na trzy aplikujące małżeństwa otrzymuje możliwość skorzystania z oferowanych przez niego usług. Pracownicy biorący udział w procesie kwalifikacyjnym mają za zadanie ustalić, czy obie strony są pewne, że chcą się rozwieść oraz czy są skłonne do pracy z mediatorem. Jeśli okaże się, że małżonkowie ciągle się sprzeczają, ledwo ze sobą rozmawiają lub powoduje nimi chciwość bądź chęć zemsty, ich aplikacja zostaje odrzucona.

Biznesmen, zachęcony pozytywnym odbiorem swojego przedsięwzięcia w rodzimym kraju, postanowił rozpocząć światową ekspansję. Na pierwszy ogień poszły Stany Zjednoczone. Halfens negocjuje z hotelami w kilku dużych miastach (m.in. w Nowym Jorku i Los Angeles), jak również z firmami prawniczymi oraz… producentami telewizyjnymi. Amerykańska telewizja zamierza bowiem nakręcić serial o Hotelu Rozwodowym. Biznesmen zaprosił Demi Moore i Ashtona Kutchera do skorzystania ze swoich usług. Do dzisiaj nie odpowiedzieli…

Jak myślicie, czy ten niecodzienny pomysł na biznes wypali?