Rosyjski gigant paliwowy Rosnieft i norweski Statoil podpisały w Moskwie umowę o współpracy w poszukiwaniu i wydobyciu ropy naftowej z obszarów morskich położonych w Arktyce.

Umowa ze Statoil jest już trzecią tego typu umową podpisaną przez rosyjską firmę w ciągu ostatniego miesiąca. Poprzednie umowy zostały zawarte z włoskim koncernem Eni i amerykańskim Exxon Mobil.

Na mocy umowy ze Statoilem, norweska firma, której głównym udziałowcem jest rząd w Oslo, przejmie jedną trzecią udziałów w nowopowstałej firmie joint – venture. Nowe przedsiębiorstwo zajmie się eksploracją pół naftowych należących do Rosnieftu znajdujących się w Morzu Barentsa. Z kolei inna spółka powołana na mocy tego samego porozumienia będzie prowadzić podobne prace w akwenie Morza Ochockiego na Dalekim Wschodzie.

Niektórzy analitycy oceniają, iż podpisane porozumienie warte jest ok. 2,5 miliarda dolarów. Odnosząc się do tych spekulacji, Bard Glad Petersen – rzecznik prasowy Statoli powiedział, iż „umowa nie ma tak naprawdę żadnej określonej wartości. Wszystko zależy od wyników prowadzonych badań i rezultatów próbnych odwiertów. Jeśli okaże się, iż wyniki są zachęcające, dopiero na tej podstawie podjęta zostanie decyzja o wymiernych inwestycjach w wydobycie odkrytych zasobów”.

W związku z podpisanymi ostatnio przez Rosnieft umowami pojawiły się również komentarze, iż firma daje w ten sposób wyraźny dowód swoich globalnych ambicji. Niewątpliwie jest w tym stwierdzeniu sporo racji, niemniej jednak nie należy zapominać, że tak naprawdę to rząd rosyjski jest właścicielem Rosnieftu. Obecność Władimira Putina podczas podpisywania umowy ze Statoilem jest tego dobitnym przykładem. Nie ulega także wątpliwości, iż Rosnieft jest tylko narzędziem w rękach rosyjskich władz, które od dawna uczestniczą w wyścigu z takimi krajami jak USA, Kanada czy Dania o dostęp do bogactw naturalnych Arktyki.