Każdy chciałby pracować w firmie, w której docenia się umiejętności, gdzie współpracownicy są kompetentni oraz sympatyczni a przełożony mądry, życzliwy i wspierający. Niestety nie wszystkim się to udaje. Zmorą wielu pracowników okazuje się być… szef. Niemal każdy trafił w swoim życiu przynajmniej raz na przełożonego, z którym nie tylko trudno było pracować, ale nawet wytrzymać na co dzień. Według amerykańskiego portalu dla małych i średnich przedsiębiorców Inc.com są sposoby, by do tego nie dopuścić.

Okazuje się, że takich pomyłek można uniknąć już na etapie procesu rekrutacyjnego. Oczywiście przy założeniu, iż stać nas na wybrzydzanie przy wyborze pracodawcy ;-) Przed rozmową kwalifikacyjną powinno się na przykład „prześwietlić” swojego potencjalnego przełożonego. Kilka serwisów społecznościowych umożliwia prześledzenie drogi zawodowej, a nawet sprawdzenie referencji danej osoby. Odszukanie dawnych współpracowników, choć czasem trudne, okazuje się niezwykle pomocne. Mogą oni bowiem wskazać cechy charakteru, których nie sposób zauważyć podczas krótkiego spotkania rekrutacyjnego. Warto też umówić się na kawę z którymś z pracowników firmy, do której aplikujemy. Pod pretekstem zdobywania informacji na temat działalności przedsiębiorstwa można dowiedzieć się więcej o stosunkach w niej panujących, a szczególnie o usposobieniu przyszłego szefa.

Osoby rekrutowane często nie zauważają oczywistych sygnałów wysyłanych przez pracodawcę, świadczących o posiadaniu nieprzyjemnych cech charakteru. Podczas samej rozmowy kwalifikacyjnej powinno się zatem polegać na intuicji i zwracać uwagę na ewentualne podobieństwa przyszłego szefa z poprzednimi. Można także zapytać o poprzednich pracowników, którzy nie spełnili jego oczekiwań. Jeśli wypowiada się o nich w miły sposób, a nawet bierze na siebie część odpowiedzialności za popełnione przez nich błędy, świadczy to o poszanowaniu dla drugiego człowieka. Taki szef rozwiązuje problemy z pracownikami, a nie tylko oskarża ich o ciągłe niepowodzenia. Jeśli natomiast wypowiada się o nich pogardliwie, wyliczając pomyłki i brak kwalifikacji, z pewnością w podobny sposób odniesie się do każdego potknięcia podczas rekrutacji i późniejszej pracy.

Doskonałym pomysłem jest rozpoczęcie współpracy jeszcze zanim zostanie się zatrudnionym na pełen etat. Wykonywanie dodatkowych zleceń wieczorami czy w weekendy pozwoli dobrze poznać ewentualnego szefa, przyszłych współpracowników oraz nastroje panujące w firmie.

W ostateczności, kiedy ciągle trafia się na uciążliwych pracodawców, można stworzyć sobie miejsce pracy otwierając własną firmę. Ma się wtedy pewność, że już nigdy nie będziemy podlegać komuś, kto nam nie odpowiada (o ile nie czujemy się źle we własnym towarzystwie ;-) Wiąże się to jednak z dużą ilością obowiązków i sporą odpowiedzialnością. Szybko może się okazać, że dawny szef nie był taki zły na jakiego wyglądał.

Rady przytoczone przez portal Inc.com brzmią sensownie, choć ich wprowadzenie w życie nie zawsze będzie możliwe. Dla przykładu, rzadko który pracownik będzie miał czas (i/lub ochotę) na kawę ze starającym się o stanowisko w danej firmie. Często także nie ma możliwości spotkania potencjalnego przełożonego w początkowych etapach rekrutacji. Jednak jeśli taka możliwość istnieje, z pewnością warto poświęcić trochę uwagi na poznanie osobowości przyszłego szefa. I wybierać pracodawców z równą dokładnością, z jaką oni wybierają pracowników. O ile możemy sobie na to pozwolić…