Wiele mówi się o dobrych manierach podczas rozmów kwalifikacyjnych i znaczeniu kompetencji komunikacyjnych w pracy. O ile wcześniej umiejętności tych młodzi ludzie uczyli się najczęściej w rodzinie i w bezpośrednim kontakcie z rówieśnikami, obecny postęp technologicznych może negatywnie odbić się na dobrych manierach najmłodszych. Jak temu zaradzić?

Faye de Muyshondt, założycielka organizacji pomagającej dzieciom i młodzieży w nauce dobrych manier, uważa, że najmłodsi potrafią grać w piłkę nożną i tenisa, chodzą na kursy budowania z klocków Lego, ale nikt nie uczy ich jak należy właściwie się zachowywać. Rodzinne obiady należą do rzadkości, a zabiegani rodzice nie mają czasu przekazać swoim pociechom, jak wielkim skarbem jest umiejętność i możliwość bezpośredniej komunikacji. Dodatkowo nowoczesne technologie nie sprzyjają kształtowaniu empatii, zdolności ładnego wypowiadania się czy stosownego zachowania w sytuacjach społecznych.

Dlatego Muyshondt zdecydowała się rozpocząć edukację dzieci i prowadzi zajęcia dla najmłodszych, podczas których uczy jak nawiązywać kontakt wzrokowy, ładnie się przedstawiać oraz podstaw zachowania przy stole. Dzieci uczą się też trudnej sztuki konwersacji i prowadzenia rozmów telefonicznych. Na zajęcia, których koszt wynosi 50 dolarów za dziewięćdziesięciominutowe spotkanie, regularnie uczęszcza ponad sto osób. Młodzież w miłej atmosferze przyswaja zasady komunikacji, zaś rodzice cieszą się, że to nie na nich spoczywa obowiązek społecznej edukacji potomstwa.

Lekcje dobrych manier i umiejętności społecznych dla dzieci mogą wydawać się dość oryginalnym pomysłem. Obserwując zachowanie starszej młodzieży, której kompetencje komunikacyjne pozostawiają wiele do życzenia, prowadzenie podobnych zajęć nie jest jednak bezpodstawne. To, czego kiedyś uczyło się w domu i na podwórku, dziś wymaga specjalnych kursów…