Bliski Wschód od dawna jest jednym z najbardziej zapalnych punktów na naszej planecie. Spośród szeregu konfliktów toczących się w tym strategicznym rejonie świata najbardziej zadawnionym jest niewątpliwie konflikt izraelsko–palestyński. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jednym z głównych pól rozgrywania tej rywalizacji jest gospodarka.

W styczniu bieżącego roku władze Izraela podjęły bezprecedensową decyzję o zaprzestaniu przekazywania dochodów podatkowych władzom Autonomii Palestyńskiej (AP). Na terenie AP to właśnie administracja izraelska jest odpowiedzialna za pobór podatków, które następnie trafiają do palestyńskich władz. Powodem tak ostrej decyzji władz Izraela była decyzja o przyjęciu Palestyny w poczet członków Międzynarodowego Trybunału Karnego (ang. ICC)–ciała powołanego do sądzenia zbrodni wojennych. Władze Izraela obawiały się, iż Palestyna będzie mogła dzięki swojemu członkostwu w ICC oskarżać Izrael o zbrodnie wojenne na terenach AP.

Styczniowa decyzja o wstrzymaniu przekazywania środków pochodzących z podatków sprawiła, że władze AP zmuszone były do drastycznych cięć w wydatkach publicznych. W efekcie znowelizowano budżet, a pracownikom sfery budżetowej zredukowano wynagrodzenia o 40%. Dochody z podatków to blisko 70% wszystkich dochodów AP.

Niespodziewanie jednak, w ubiegłym tygodniu premier Izraela Benjamin Netanjahu ogłosił, iż z początkiem kwietnia Izrael wznowi przekazywanie dochodów podatkowych na rzecz AP. Mowa jest o kwocie 500 milionów szekli miesięcznie, co stanowi równowartość 126 milionów dolarów. Zwrócone zostaną również środki zatrzymane w lutym i marcu, z tym, że jedynie w takiej wysokości, aby pokryć zaciągnięte w tym czasie zobowiązania publiczne (szkoły, szpitale i administracja). Jak wyjaśniono w komunikacie cyt. „decyzja o ponownym przekazywaniu środków budżetowych do AP podyktowana była względami humanitarnymi oraz aktualną oceną sytuacji politycznej w rejonie Bliskiego Wschodu”. Prasa w Izraelu spekuluje, iż tak szybkie wycofanie się rządu ze styczniowej decyzji podyktowane było przede wszystkim obawą o dalsze radykalizowanie się Palestyńczyków. Bez środków z podatków, sytuacja gospodarcza na terenie AP pogarszałaby się w bardzo szybkim tempie. W ocenie izraelskich służb bezpieczeństwa tworzyło by to podatny grunt dla wszelkich radykalnych inicjatyw, a liczba zwolenników stosowania rozwiązań siłowych mogłaby znacznie wzrosnąć.