Wydawałoby się, że w krajach o ugruntowanej demokracji, sprawnych służbach policyjnych i silnym społeczeństwie obywatelskim, oszustwa ubezpieczeniowe będą jedynie marginesem nie wartym szerszej uwagi. O dziwo, tak jednak nie jest, a najlepszym tego przykładem jest Wielka Brytania, gdzie skala tego typu przestępstw drastycznie rośnie, co ma wymierne skutki ekonomiczne dla całej populacji.

Według stowarzyszenia brytyjskich ubezpieczycieli (ABI) w 2013 roku oszuści ubezpieczeniowi próbowali wyłudzić kwotę 1,3 miliarda funtów, co stanowi 18% wzrost w stosunku do 2012 roku. Najwięcej udziału w tym wzroście mają oszustwa ubezpieczeniowe związane z motoryzacją. W 2013 roku wykryto 59 900 przypadków oszustw w tym sektorze rynku na sumaryczną kwotę 811 milionów funtów, co stanowi dramatyczny wzrost aż o 34% w stosunku do roku poprzedniego.

Jak powiedział Malcolm Tarling z ABI cyt. „oszustwa ubezpieczeniowe kosztują każdą rodzinę średnio 50 funtów rocznie. Gdyby nie oszuści, właśnie o tyle mogłyby być tańsze polisy”. Tarling dodał, że wzrastająca liczba wykrytych oszustw nie oznacza, że jest ich obiektywnie więcej, ale raczej świadczy o lepszym ich wykrywaniu i zwalczaniu. W 2011 roku policja powołała specjalny departament przeznaczony tylko i wyłącznie do tego typu spraw. Od tego czasu jego funkcjonariusze doprowadzili do oskarżenia 85 oszustów. Również ABI powołało własną jednostkę śledczą o nazwie Insurance Fraud Bureau (IFB), która obecnie prowadzi 110 dochodzeń w sprawach o wyłudzenia odszkodowań motoryzacyjnych tzw. metodą „na stłuczkę”.

Metoda „na stłuczkę”, to prawdziwa plaga z którą walczą towarzystwa ubezpieczeniowe. Oszuści, którzy zorganizowani są w całe grupy przestępcze, celowo doprowadzają do stłuczek, aby następnie żądać wypłaty odszkodowań z polis osób, które zostały ofiarą tak zaaranżowanego zdarzenia. Jedną z metod jest np. gwałtowne hamowanie bez wyraźnego powodu, przy czym często odłączone są przewody łączące hamulce ze światłami stopu. Nieświadomy niczego kierowca jadący z tyłu powoduje kolizję, a podstawieni świadkowie jednogłośnie zeznają, iż sprawcą wypadku był właśnie ten kierowca. W ten sposób do oszustów trafia odszkodowanie nie tylko za zniszczenie samochodu, ale także rekompensata za uszczerbek na zdrowiu (oczywiście fikcyjny). W jednej z największych tego typu spraw w ubiegłym roku aresztowano w hrabstwie Durham 60 osób, które doprowadziły do 25 fikcyjnych stłuczek. W rezultacie tego procederu lokalne towarzystwo ubezpieczeniowe podniosło stawki ubezpieczeniowe, co przeciętnego ich klienta kosztowało 100 funtów rocznie.

O ile ilość wykrytych prób oszustw w sektorze ubezpieczeń komunikacyjnych rośnie, to jednocześnie w innych rodzajach ubezpieczeń spada. Najbardziej spadek ten widać przy ubezpieczeniach nieruchomości, gdzie spadek ten wyniósł 38%. Wraz ze spadkiem ilości oszustw, rośnie natomiast wartość wyłudzanych kwot. Najbardziej spektakularnym przykładem jest sprawa jednego z weterynarzy, który złożył wniosek o wypłatę aż 200 tysięcy funtów za leczenie nigdy nie istniejących zwierząt.