Kraje Unii Europejskiej powoli odżywają po trudnościach, z którymi zmagały się w czasie kryzysu. Jednocześnie wyniki ekonomiczne poprawiają się, przynajmniej na papierze, dzięki wpływom z nielegalnej działalności, jak prostytucja czy handel narkotykami. Jak to możliwe?

W rezultacie wysiłków Unii Europejskiej, zmierzających do ujednolicenia pomiaru wyników krajów członkowskich i urealnienia obrazu gospodarczego, zdecydowano się uwzględnić wpływy z nielegalnej strefy gospodarki w kalkulacjach PKB wszystkich państw. Do wytycznych stosują się już Estonia, Austria, Słowenia, Finlandia i Szwecja, zaś Wielka Brytania wdraża nową metodologię obliczania wskaźnika. Na przykład w przypadku brytyjskiej gospodarki aktualna formuła kalkulacji spowoduje, że PKB wzrośnie o około 10 miliardów funtów rocznie.

Część specjalistów jest sceptycznie nastawionych do wprowadzanych zmian. Należy do nich Thanos Vamvakidis reprezentujący Bank of America Merrill Lynch Global Research, który w rozmowie z CNBC podkreśla, że zwrot ku czarnemu rynkowi nie jest właściwym sposobem uzdrowienia gospodarki. Dodatkowo uwzględnienie nielegalnej strefy gospodarki w pozytywnym kontekście wzrostu PKB, może poskutkować większym społecznym przyzwoleniem na prowadzenie tego typu działalności. Wątpliwości Vamvakidisa budzi również sposób uwzględniania nielegalnych przychodów – jeśli jest zgoda na oficjalne wliczenie czarnego rynku, nie powinno się dzielić przychodów według rodzaju aktywności (np. prostytucja czy handel narkotykami), ponieważ będzie to źródłem wielu niejasności.

Kontrowersyjne regulacje zaczną obowiązywać od września tego roku, kiedy to wszystkie państwa członkowskie, w tym również Polska, będą zobligowane do szacowania wielkości gospodarki według nowej metody. Jak podaje CNBC, Eurostat zakłada, że roczny PKB Unii Europejskiej zwiększy się o około 2,4 proc..