W jednym z ostatnich ubiegłorocznych artykułów informowaliśmy o reformatorskich poczynaniach komunistycznych kubańskich władz. Z inicjatywy sprawującego na wyspie niepodzielną władzę Raula Castro zliberalizowano zasady dotyczące udzielania kredytów, a także zapowiedziano wprowadzenie nowych zasad dotyczących posiadania prywatnych pojazdów. Od nowego roku każdy obywatel miał mieć prawo do zakupu samochodu bez konieczności zdobywania specjalnych zaświadczeń i pozwoleń…

Wystarczyło jednakże zaledwie kilka dni obowiązywania nowych przepisów, a wielu Kubańczyków już ma świadomość, że padło ofiarą „okrutnego żartu” władz. Sprzedażą nowych samochodów na Kubie zajmuje się specjalnie do tego celu utworzony podmiot państwowy, który jest oczywiście monopolistą w tym zakresie. Ustawiający się w kolejkach po kupno samochodów zwykli Kubańczycy zostali zszokowani wysokością cen, jakie za nowe modele pojazdów zażądała państwowa firma. Przykładowo, za nowy model Peugeota 508, który w salonie w Londynie kosztuje 53 tysiące dolarów, na Kubie należy zapłacić…262 tysiące dolarów, czyli prawie pięciokrotnie więcej. Aby uzmysłowić sobie absurdalność tej kwoty wystarczy informacja, że średnia miesięczna płaca na Kubie w sektorze państwowym (93% Kubańczyków jest w nim zatrudnionych) wynosi…20 dolarów.

Nic dziwnego więc, że nastroje kubańskiej ulicy są skrajnie negatywne. Jak donoszą dziennikarze BBC, zwykli ludzie są oburzeni uważając, iż cyt. „władza z nich zakpiła”. Jeszcze większe zdziwienie budzi fakt, że zgodnie z oficjalnym stanowiskiem władz, wszystkie dochody ze sprzedawanych samochodów miałyby trafić na specjalny fundusz służący poprawie infrastruktury drogowej. Jeden z ankietowanych przez dziennikarzy BBC potencjalnych nabywców wyraził dosadnie swoje poglądy na ten temat mówiąc cyt. „jak można oczekiwać, że uzyska się jakiekolwiek fundusze, skoro ceny za samochody są tak absurdalnie wysokie? Jest jasne, że nikt nie kupi tak drogich samochodów”.

Jak widać z powyższego, pomimo wprowadzenia nowych „liberalnych” zasad, wszystko raczej pozostanie na Kubie po staremu. Zgodnie z obowiązującym prawem nadal będzie bowiem można handlować bez ograniczeń jedynie tymi samochodami, które zostały wyprodukowane…przed 1959 rokiem, czyli sprzed kubańskiej rewolucji. Jakie to ma praktyczne skutki widać na załączonym obrazku z hawańskiej ulicy.