Mogłoby się wydawać, że prezesi banków centralnych to ludzie ze wszech miar przewidywalni, którzy potrafią oprzeć się pokusie dokonywania niespodziewanych zmian. Okazuje się, że niekoniecznie. Wszyscy pamiętamy szokującą decyzję szwajcarskiego banku centralnego z ubiegłego roku dotyczącą odejścia od parytetu kursu euro do szwajcarskiej waluty co skutkowało znacznym wzrostem wartości franka szwajcarskiego. Podobnie zachował się wczoraj prezes japońskiego banku centralnego.

We wczorajszym głosowaniu, stosunkiem głosów 5 do 4 japoński bank centralny podjął decyzję o pierwszym w historii kraju wprowadzeniu negatywnych stóp procentowych. Od dziś podstawowa stopa procentowa wynosi w Japonii -0,1%. Ujemne stopy procentowe oznaczają, że banki komercyjne będą musiały płacić bankowi centralnemu za posiadane depozyty, zamiast na nich zarabiać. Jakie powody stoją za tą dość szokującą decyzją?

Otóż, Japonia od wielu lat zmaga się z problemem bardzo powolnego wzrostu gospodarczego i towarzyszącą temu niską inflacją. Ostatnie wskaźniki inflacyjne mówią o inflacji na poziomie zaledwie 0,1%, a więc o wiele niżej niż zakładał to bank centralny. Niska inflacja oznacza, że konsumenci nie wydają swoich oszczędności, a środki trzymają na rachunkach bankowych. Taki stan rzeczy jest przyczyną niskiego popytu wewnętrznego, a to z kolei spowalnia wzrost gospodarczy. Wprowadzenie ujemnych stóp procentowych ma zniechęcić banki do trzymania gotówki i pobudzić je do zwiększenia akcji kredytowej, co w zamyśle bankowców z banku centralnego Japonii ma nakręcić koniunkturę gospodarczą. To z kolei spowoduje, że inflacja wzrośnie (do akceptowalnego poziomu) i tym samym wzrośnie skłonność ludzi do wydawania oszczędności, a nie ich przetrzymywania.

Czy opisany wyżej mechanizm ma szansę zadziałać? Zdaniem Martina Schulza z tokijskiego Instytutu Fujitsu, raczej nie. Jak mówi Schulz cyt. “instrumenty monetarne nie są właściwe do wyrwania Japonii z pułapki zbyt wolnego wzrostu gospodarczego. Problemem japońskich inwestorów nie jest brak dostępu do kredytów, ale fakt, że nie widzą oni potrzeby ich zaciągania, gdyż bariery inwestycyjne powodują, że niewiele przedsięwzięć gospodarczych wydaje się opłacalnych. Biznes nie potrzebuje kredytów, ale możliwości inwestycyjnych”. Schulz zwraca także uwagę, że choć Japonia nie jest prekursorem wprowadzenia ujemnych stóp procentowych (wcześniej zrobiła to Szwajcaria, Dania czy Szwecja), to powody sięgnięcia po ten środek były w tych krajach zupełnie różne. Kraje europejskie kontrolowały w ten sposób narastający kryzys, a nie starały się tak jak Japonia przyspieszyć wzrost gospodarczy. Czy Japończykom uda się osiągnąć zamierzony efekt? Odpowiedź na to pytanie jak zwykle przyniesie czas.