Administracja Baracka Obamy ogłosiła właśnie, iż zamierza pozbyć się swoich 26,5% udziałów w koncernie motoryzacyjnym General Motors. Rząd USA nabył 500 milionów akcji GM w wyniku akcji pomocy publicznej udzielonej tej firmie w latach 2008‒2009. Akcja ta kosztowała amerykańskich podatników 49,5 miliarda dolarów.

Obecnie nadszedł czas spłaty zobowiązań. Uzgodniono, iż GM wykupi od amerykańskiego Departamentu Skarbu 200 milionów własnych akcji, co będzie kosztować firmę 5,5 miliarda dolarów. Pozostałe 300 milionów akcji rząd USA sprzeda na wolnym rynku w okresie od 12 do 15 miesięcy od chwili obecnej.

W 2008 i 2009 roku gdy amerykański rząd wspomógł GM poprzez przejęcie akcji firmy (tak de facto była to bezpośrednia pomoc finansowa), GM był na skraju bankructwa. W szczytowej fazie kryzysu rząd USA był głównym udziałowcem GM, gdyż posiadał aż 61% akcji tej firmy. Obecnie sytuacja GM jest tylko trochę lepsza, gdyż kryzys w branży motoryzacyjnej daleki jest jeszcze od zakończenia. Niemniej jednak, amerykańcy politycy zdecydowali, że prywatna‒jakby nie patrzeć‒firma musi już spłacić swoje długi. Ciekawostką w tym kontekście jest informacja, iż rząd kanadyjskiej prowincji Ontario posiada 9% udziałów w GM, ale już ogłosił, że nie zamierza ich sprzedawać.

General Motors wykupi wspomniane 200 milionów akcji po cenie 27,50 dolara za sztukę, co jest ceną o 8% wyższą, niż aktualna wycena giełdowa. Wykup zakończy się do 31 grudnia br. Pomimo podjętej akcji, jest mało prawdopodobne, że rząd USA odzyska całość z 49,5 miliarda dolarów zainwestowanych w pomoc dla GM. Żeby tak się stało musiałby sprzedać w przyszłym roku pozostałe 300 milionów akcji po cenie ok. 70 dolarów za sztukę.

Pomoc dla GM udzielona przez rząd USA nie była jednostkowym wydarzeniem tego typu. W latach 2008‒2009 również Chrysler został wsparty kwotą 12,5 miliarda dolarów. W tym przypadku jednak, amerykańska administracja zdecydowała się sprzedać swoje udziały w tej firmie włoskiemu Fiatowi (w 2011 roku). Obecnie Fiat posiada pakiet kontrolny akcji w Chryslerze, a cała operacja przyniosła rządowi USA stratę w wysokości 1,3 miliarda dolarów.

Jak widać z powyższych przykładów, nawet w gospodarce o tak liberalnych korzeniach jak amerykańska, politycy nie wahają się przed wydatkowaniem publicznych pieniędzy na wsparcie prywatnych firm. Różnica pomiędzy USA a Europą jest jednak taka, że tam wsparcie tego typu nie jest bynajmniej równoważne bezzwrotnej pożyczce…