Ktoś kiedyś powiedział, że demokracja nie jest ustrojem idealnym , ale nikt jeszcze nie wymyślił lepszego. Tą maksymę można także z powodzeniem zastosować do sfery gospodarczej, gdzie gospodarka wolnorynkowa pomimo swoich wad jest ciągle najbardziej efektywną formą kształtowania stosunków gospodarczych w społeczeństwach. Czasem jednak i ona potrafi pokazać swoje „brzydsze” oblicze. Dziennikarze BBC odwiedzili stolicę Indonezji Dżakartę, gdzie na własne oczy przekonali się jak wygląda tamtejsza rzeczywistość.

Reportaż BBC rozpoczyna się w jednej z eleganckich lokalizacji na przedmieściach indonezyjskiej stolicy. To tam swoje cotygodniowe spotkania organizują członkinie tzw. damskich klubów. Tym razem okazją do spotkania jest bal charytatywny, zorganizowany dla osieroconych dzieci. Dzieci rzeczywiście są zachwycone, w eleganckich wnętrzach pełnych kolorowych akcentów, zabawek i słodyczy mogą choć na kilka godzin zapomnieć o szarej rzeczywistości.

Podobne bale odbywają się na całym świecie i nie byłoby w tym nic dziwnego, ale te organizowane w Indonezji są szczególne. Są one bowiem częścią miejscowej tradycji, która nakazuje, aby kobiety należące do najzamożniejszej warstwy społecznej spotykały się we własnym gronie (tzw. kluby kobiece), gdzie mogą się oddawać m in. działalności charytatywnej. Przepustką do klubu jest oczywiście status materialny. Jak mówi jedna z członkiń klubu cyt. „w naszym klubie regularnie zbieramy między sobą datki, w kwocie co najmniej kilka tysięcy dolarów miesięcznie. Z tego pokrywamy nasze klubowe wydatki, jak również finansujemy takie dobroczynne imprezy jak ta ostatnia”. Nieformalnym znakiem rozpoznawczym członkiń klubu i przepustką do niego jest posiadanie … torebki. Nie chodzi jednak o byle jaką torebkę, ale te od uznanych projektantów. W grę wchodzą więc marki Louis Vuittons, Hermes czy Chanel, których wyroby kosztują od 6 do nawet 50 tysięcy dolarów za sztukę. Dini Indra, która jest managerem luksusowego butiku oferującego tego rodzaju towar mówi dziennikarzom BBC wprost cyt. „z zawodowego punktu widzenia jestem szczęśliwa, że są takie osoby, które potrafią wydać na torebkę tyle ile wynosi kilkunastoletni dochód przeciętnego obywatela. Prywatnie jednak kompletnie tego nie rozumiem”. Płaca minimalna w Indonezji wynosi 250 dolarów miesięcznie …

O takich pieniądzach może jedynie marzyć Rohma–czterdziestokilkuletnia matka siedmiorga dzieci żyjąca w slumsach, kilkaset metrów od siedziby damskiego klubu. Jej rodzinie muszą do przeżycia wystarczyć 2 dolary dziennie. Jak mówi Rohma cyt. „mąż pracuje dorywczo i nie zawsze są pieniądze nawet na podstawowe potrzeby”. Osób w podobnej jak Rohma sytuacji jest w Indonezji większość, gdyż blisko 70% populacji należy do grupy żyjącej poniżej minimum socjalnego.

Statystyki gospodarcze wyraźnie wskazują, że Indonezja jako kraj bogaci się i rozwija. Problemem pozostaje jeszcze szybsze narastanie nierówności społecznych. W dojrzałych demokracjach podstawą rozwoju jest klasa średnia, która w tym pięknym kraju jeszcze nie zdążyła się wykształcić.