Trwa Advertising Week Europe 2017 w Londynie – wydarzenie, które gromadzi marketingowców z całej Europy. W czasie trwającego cztery dni zlotu, uczestnicy, których liczba w tym roku zbliżyła się do 40 tysięcy, mogą wziąć udział w zajęciach wybranych spośród 175 seminariów, warsztatów i innych spotkań. Ich celem jest dyskusja nad bieżącymi problemami branży reklamowej i próba ich rozwiązania. Tym razem najtrudniejszym tematem jest kontrola nad reklamą w sieci.

Świat marketingu rozwija się w kierunku tzw. programmatic advertising, czyli wykorzystania algorytmów do automatycznego zakupu i sprzedaży wirtualnej powierzchni reklamowej w czasie rzeczywistym. Oznacza to, że użytkownik odwiedzając wybraną witrynę uruchamia system aukcji, licytujący, który reklamodawca wyświetli swój komunikat promocyjny danemu internaucie. Z jednej strony jest to kolejny stopień personalizacji przekazu reklamowego, z drugiej jednak – to początek końca kontroli nad tym, wśród jakich treści pojawi się reklama.

Jeśli internauta znajduje się w grupie docelowej danej spółki, może okazać się, że jej reklama wyświetli się na stronie pornograficznej czy obok filmów propagandowych Państwa Islamskiego, ostrzega Matt Scheckner. Szef Google w Europie Matthew Brittin zapewnia, że jeśli jego przedsiębiorstwo będzie w stanie w jakikolwiek sposób zmniejszyć ryzyko tego typ wyświetleń, z pewnością to uczyni, wykorzystują najnowsze technologie i bardziej restrykcyjne procedury radzenia sobie ze zgłoszeniami niebezpiecznych treści. Równocześnie, jak podkreśla Tim Bowler, dziennikarz serwisu BBC, nie jest to problem jednej spółki, lecz całej branży.

Do tej pory nie ma prostego rozwiązania tej trudności. Blokowanie stron zawierających kontrowersyjne, czy wręcz zakazane treści jest niewystarczające. Receptą mogłoby być zatrudnienie osób, których zadaniem byłby nadzór nad stronami, gdzie wyświetlają się reklamy. Taki sposób z pewnością byłby skuteczny, jednak równocześnie bardzo kosztowny.