Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego ogłosiła w zeszły czwartek, że wyniki sprzedaży branży muzycznej na całym świecie wzrosły w 2012 roku o… 0,3%. Niby niewiele, ale dla przemysłu, który od ponad 10 lat notował jedynie spadek, każda taka wiadomość jest niezwykle cenna. Ostatni raz tendencję zwyżkową zanotowano w… 1999 roku.

Całkowity dochód branży to 16,5 miliarda dolarów, z czego 34% stanowią wpływy ze sprzedaży i udostępniania muzyki w sieci, które zwiększyły się o 9% i są swoistym kołem zamachowym branży. Najbardziej obiecujące stają się usługi abonamentowe oferowane przez portale typu Spotify, Rhapsody czy Muve Music. Ilość użytkowników takich serwisów wzrosła w ciągu ostatniego roku o 44% i wynosi obecnie ok. 20 milionów.

Przez lata spadek obrotów w branży muzycznej przepowiadał jej koniec. Wytwórnie płytowe nie były w stanie wprowadzić rozwiązań, które konkurowałyby z prężnie rozwijającym się piractwem. Przestawienie się ze sprzedaży muzyki na nośnikach CD i DVD na produkty cyfrowe było dla przemysłu muzycznego ogromnym wyzwaniem, które podejmowane było niechętnie. Po pewnym czasie okazało się jednak, że są one jedyną nadzieją na utrzymanie płynności finansowej przemysłu. W zeszłym roku wyniki sprzedaży produktów cyfrowych wzrosły dostatecznie, aby wynagrodzić ciągle spadającą sprzedaż płyt.

Popularność internetowych serwisów muzycznych stale rośnie – w drugiej połowie 2012 roku z ich usług skorzystało aż 62% internautów. Na początku 2011 roku dostępne były w 23 krajach, w ciągu kolejnego roku ich liczba wzrosła do 100. W USA, Indiach, Norwegii i Szwecji sprzedaż muzyki w formacie cyfrowym stanowi połowę dochodów branży. Problemem pozostaje jednak piractwo w sieci, choć według NPD Group zmniejszyło się ono w ostatnim roku. Główną przyczyną nie jest wcale większa świadomość społeczeństwa i obawa przed karami, lecz dobry dostęp do legalnych źródeł takich jak Pandora i Spotify, które są łatwiejsze w obsłudze i bezpieczniejsze jeśli chodzi o wirusy i programy szpiegowskie.

Przemysł muzyczny pokłada również nadzieje w nowym systemie Copyright Alert System, który pozwala właścicielom praw autorskich „oflagować” numer IP komputera, na który nielegalnie ściągane są pliki. Użytkownik spotka się w wówczas z karami ze strony dostawców sieci, zaczynając od przesyłania filmów edukacyjnych o piractwie, na ograniczaniu szybkości łącza kończąc. Metody nie są surowe, ale mogą okazać się skuteczniejsze niż kosztowne procesy sądowe, które najwidoczniej nie odstraszają przestępców.

Trudno powiedzieć, czy dane podane w raporcie oznaczają faktyczną poprawę sytuacji w branży, która wykazała się w ostatniej dekadzie wyjątkowym brakiem elastyczności. Odrabianie strat z pewnością potrwa. Wyjaśnienia wymaga jeszcze jedna kwestia – czy możliwość odtwarzania muzyki na serwisach streamingowych nie stanowi kolejnego zagrożenia dla rynku? Coraz mniej ludzi ma potrzebę posiadania czegoś, wystarcza im, że mają do tego dostęp. Może to spowodować spadek ilości ściąganych odpłatnie albumów i pojedynczych utworów. A różnice w kwotach, jakie wracają do artystów są ogromne. Z pobrania jednej kopii utworu za pośrednictwem iTunes otrzymują oni 10 centów, a odtworzenie tej samej piosenki na serwisie streamingowym, pomimo zysków z reklam jej towarzyszącym, wzbogaca ich o mniej niż jednego centa.