Mocno musieli się zdziwić szefowie jedynej fabryki Volkswagena w USA, gdy w tajnym głosowaniu większość załogi opowiedziała się przeciwko powstaniu organizacji związkowej na terenie zakładu. W każdej z pozostałych 61 fabryk Volkswagena rozsianych po całym świecie funkcjonują bowiem związki zawodowe, zazwyczaj w postaci tzw. rad pracowniczych. Reprezentują one pracowników w kontaktach z szefostwem zakładu i stanowią forum do rozwiązywania ewentualnych problemów na linii pracownicy‒pracodawca.

Jedyny zakład Volkswagena w USA znajduje się w miejscowości Chattanooga w stanie Tennessee. W ubiegłym tygodniu odbyło się głosowanie zorganizowane przez potężny związek zawodowy pracowników przemysłu motoryzacyjnego (UAW‒United Auto Workers). Była to pierwsza od 13 lat próba podjęta przez władze związku, aby ustanowić swoje przedstawicielstwo w zakładach motoryzacyjnych należących do innego właściciela, niż wielka amerykańska trójka (General Motors, Ford i Chrysler). Jeszcze na kilka godzin przed głosowaniem jego wynik wydawał się być pewny na korzyść UAW. Nawet szefostwo fabryki „taktycznie” poparło pomysł zawiązania zakładowej organizacji związkowej. Wynik głosowania 712 do 626 przeciwko UAW był dla jej aktywistów niemałym szokiem. W pierwszych komentarzach winą za swoją porażkę obarczyli cyt. „czynniki zewnętrzne, które wywarły presję na załogę”.

Jak powszechnie się przypuszcza, członkowie UAW mieli w tym przypadku na myśli aktywistów miejscowych organizacji antyzwiązkowych. Prowadzili oni zaciekłą kampanię w związku z wyborami w Volkswagenie. Głównym hasłem przeciwników UAW był argument, że powstanie organizacji związkowej w fabryce będzie oznaczać większe koszty dla jej właścicieli, co z kolei odbije się negatywnie na całej załodze, a ponadto zniechęci innych inwestorów do inwestowania w na całym obszarze południowych stanów USA. Ten argument w realiach Południa jest istotny, gdyż ten region USA jest tradycyjnie konserwatywny, a prawicowe przekonania wyznaje większość mieszkańców.

Porażka UAW jest dla tej organizacji bardzo bolesna także  z innego powodu. Od czasu swej największej potęgi w latach 70‒tych ubiegłego wieku, organizacja straciła 75% swoich członków i obecnie zrzesza „jedynie” 400 tysięcy pracowników. Widać wyraźny trend, wskazujący na to, że amerykańscy pracownicy przestali wierzyć, że związkowi biurokraci będą im w stanie pomóc w walce o lepsze warunki pracy.