Australia krajem bez przemysłu motoryzacyjnego? Brzmi nieprawdopodobnie, ale już za 2‒3 lata będzie to faktem. W 2010 roku wycofało się z australijskiego rynku japońskie Mitshubishi. W maju 2013 roku Ford ogłosił, że do 2016 roku zamknie swoją fabrykę w Australii, co będzie kosztować kraj utratę 1000 miejsc pracy. Podobne plany ujawnił General Motors, którego spółka zależna o nazwie Holden zamierza wycofać się z australijskiego rynku do 2017 roku (utrata blisko 3 tysięcy miejsc pracy). Jakby tego było mało, do tego grona dołączyła właśnie Toyota…

Jak wynika z oficjalnego stanowiska Toyoty, japoński koncern zamknie swoją produkcyjną działalność w Australii do końca 2017 roku. Ograniczenia w działalności lub całkowite zamknięcie grożą także centrum badawczemu i technicznemu Toyoty w tym kraju. Przyczyną tak drastycznych kroków są zbyt duże koszty produkcji (czytaj: koszty pracy), które nie pozwalają na efektywną konkurencję na światowych rynkach. Jak przyznał szef Toyoty cyt. „wiele negatywnych czynników takich jak duża konkurencja na rynku motoryzacyjnym, silny australijski dolar i prognozy mówiące o ograniczeniu ilości samochodów produkowanych w Australii, zmusiły nas do podjęcia tej bolesnej decyzji”. Decyzja Toyoty oznacza dla Australii utratę blisko 3 tysięcy miejsc pracy.

Jak powiedział Vivek Vaidya z firmy konsultingowej Frost&Sullivan cyt. „decyzja Toyoty nie powinna dziwić, gdyż koszty pracy w Australii są tak wysokie, że produkowane tu pojazdy nie mają szans na cenową konkurencję z autami produkowanymi choćby w Tajlandii czy nawet w USA, gdyż nawet tam koszty pracy są niższe”.

Decyzja Toyoty przepełniła czarę goryczy i sprowokowała ostre ataki opozycji na rząd premiera Tony’ego Abbotta. Do najłagodniejszych zarzutów należy ten wypowiedziany przez lidera opozycji Billa Shortena cyt. „za rządów Abbotta zabito nasz przemysł motoryzacyjny”. Sytuacja na rynku motoryzacyjnym, a w szczególności jej potencjalny negatywny wpływ na całą australijską gospodarkę, wydaje się być rzeczywiście poważna. Jeszcze zanim Toyota oficjalnie ogłosiła swoją decyzję, premier Tony Abbott apelował do japońskiego koncernu o jej niepodejmowanie. Obecnie, gdy stała się ona faktem, Tony Abbott powiedział, że cyt. „jest ona rozczarowująca, ale nie zapominajmy, że tam gdzie jedne miejsca pracy są likwidowane, powstają inne”. Te słowa premiera zostały jednak powszechnie odczytane jako przysłowiowe robienie dobrej miny do złej gry.

Gremialna ucieczka producentów aut z Australii stała się faktem. Jak bardzo negatywnie wpłynie to na tamtejszą gospodarkę pokaże czas.