Społeczeństwa europejskie starzeją się w błyskawicznym tempie. Z każdym rokiem liczba osób przebywających na emeryturze rośnie. Taka sytuacja rodzi nie tylko problemy z systemami emerytalnymi opartymi na zasadzie solidarności międzypokoleniowej, ale przede wszystkim generuje wyzwania w zakresie szeroko rozumianej opieki nad ludźmi starszymi. Nic dziwnego więc, że w niektórych krajach funkcjonują rozwiązania mające zaradzić temu problemowi. Czy jednak są one skuteczne i bezpieczne dla emerytów i ich rodzin?

W USA, Australii czy Nowej Zelandii dużą popularnością cieszą się osiedla dla emerytów. Są to specjalnie zbudowane i funkcjonalnie wydzielone enklawy, prowadzone przez komercyjne firmy, gdzie osoby na emeryturze mogą zakupić lub wynająć mieszkanie. Lokatorzy mieszkają w warunkach, które w żaden sposób nie przypominają typowych domów opieki. Do zakupionych apartamentów przywożą własne meble, urządzając je według własnych upodobań. Mogą zabrać ze sobą ulubione zwierzęta domowe, a odwiedziny rodziny i znajomych są dozwolone o każdej porze dnia i nocy. Ponadto, mieszkańcy takich osiedli mogą liczyć na stałą pomoc wykwalifikowanego personelu medycznego, a także osób pomagających w trudach życia codziennego np. robieniu zakupów czy ubieraniu się. W ośrodkach tych oferowana jest także szeroka gama zajęć integracyjnych i aktywizujących, organizowane są wycieczki i spotkania tematyczne. Nic dziwnego, że tego typu projekty wiosek dla emerytów zaczęły być popularne również w Wielkiej Brytanii. Okazało się jednak, że w tej beczce miodu znajduje się jednak dość pokaźna łyżka dziegciu.

Dziennikarze BBC ujawnili, że pobyt w tego typu ośrodkach wiąże się ze zobowiązaniem finansowym, którego niektórzy emeryci mogą nie być świadomymi. Otóż, w chwili, gdy emeryt zdecyduje się na opuszczenie ośrodka lub w chwili jego śmierci powstaje zobowiązanie finansowe w wysokości około 10% wartości mieszkania, które zajmował. Opłata ta zwana opłatą wyjścia jest na tyle niejasno sformułowana, że sami zainteresowani nie wiedzą dokładnie za co płacą. Jedni wskazują, iż jest to opłata za utrzymanie infrastruktury osiedla, z kolei inni twierdzą, że być może jest to cena za całodobową opiekę i dostępność personelu medycznego. Z dziennikarskich ustaleń wynika jednak, że opłata ta, której wysokość rośnie wprost proporcjonalnie do czasu pobytu emeryta, może być po prostu formą uzyskiwania zysków przez organizatorów przedsięwzięcia. Okazuje się, że emeryci płacą miesięczny czynsz, który pokrywa wspomniane wyżej wydatki, a opłata wyjścia to dodatkowe obciążenie, które często spada na spadkobierców.

Z powyższą opinią nie zgadza się Michael Voges–szef firmy Arco specjalizującej się w prowadzeniu wiosek dla emerytów. Jak mówi Voges cyt. „ponoszone przez lokatorów w systemie comiesięcznym opłaty w żaden sposób nie pokrywają rzeczywistych kosztów funkcjonowania ośrodka. Gdyby tak było, opłaty te musiałaby być wyższe, a to z kolei oznaczałoby, że wielu średnio zamożnych emerytów nie mogłoby skorzystać z pobytu u nas. Nasz system odkłada po prostu moment zapłaty na koniec okresu pobytu. Gdy koniec ten następuje z powodu śmierci lokatora, spadkobiercy otrzymują mniejszy spadek. To dlatego funkcjonuje opłata wyjścia.” Dziennikarze BBC zwracają jednak uwagę, że w niektórych przypadkach opłata ta może dojść do 30% wartości spadku. Ponadto, w przypadku, gdy emeryt będzie chciał się wyprowadzić z apartamentu, to on zostanie obciążony kosztami opłaty wyjścia. Biorąc pod uwagę fakt, że często zainwestował on już oszczędności swego życia w zakup apartamentu, może się okazać, że nie ma dokąd się wyprowadzić, a więc de facto został „uwięziony” w dotychczasowym miejscu. Z tego punktu widzenia wioski dla emerytów mogą okazać się złotą klatką.