W poniedziałek światowe media obiegła informacja o tym, iż Wielka Brytania zamierza naciskać na państwa G7 w sprawie nałożenia sankcji na Rosję, jeśli ta nadal wspierać będzie prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Wezwanie do podjęcia kroków przeciwko Moskwie wywołane zostało przez atak chemiczny na ludność cywilną, o którym Rosjanie mieli wiedzieć i któremu nie próbowali zapobiec. Sankcji domagał się brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson. Jednak kraje G7 nie doszły w tej sprawie do porozumienia.

Jak informuje BBC, chciano uzgodnić wspólne stanowisko jeszcze przed wizytą amerykańskiego sekretarza stanu Rexa Tillersona w Moskwie, ale sztuka ta nie udała się. Włoski minister spraw zagranicznych Angelino Alfano powiedział, że grupa G7 „preferuje dialog z Rosją zamiast zapędzania jej do narożnika”. Jego zdaniem „Rosjanie dysponują bowiem mocą, która jest potrzebna by wywrzeć presję na el-Asada i zmusić go do przestrzegania zobowiązań dotyczących zawieszenia broni”.

Boris Johnson zaprzeczył, jakoby jego misja zakończyła się porażką. Według ministra sankcje zostałyby nałożone, gdyby udało się zebrać dalsze dowody dotyczące ataku chemicznego, w którym zginąć miało co najmniej 86 osób. Stany Zjednoczone o atak oskarżyły reżim el-Asada i w ramach odwetu przeprowadziły nalot na syryjską bazę lotniczą Al-Szajrat w prowincji Hims. Z kolei prezydent Rosji Władimir Putin określił atak chemiczny mianem „prowokacji przeciwko Asadowi” i ostrzegł, iż przygotowywane są kolejne.

Rex Tillerson powiedział, że dla wszystkich jest jasne, iż „panowanie rodziny Asad dobiega końca”. Jednak biorąc pod uwagę stanowisko Moskwy, ów koniec może nie nastąpić. Syryjski prezydent jest bowiem kluczowym sojusznikiem Rosji na Bliskim Wschodzie. Obserwatorzy, którzy przewidywali, że USA i Rosja będą szukały porozumienia muszą chyba zrewidować swoje stanowisko. Ostatnie wydarzenia wskazują bowiem raczej na wzrost napięcia w relacjach obu państw, niż na próby współpracy. Należy mieć przy tym świadomość, iż tarcia na linii Rosja – USA, przy nieprzewidywalności postępowania prezydentów Trumpa i Putina, mogą mieć przykre konsekwencje dla reszty świata.