W nauce o zarządzaniu przyjmuje się paradygmat zaproponowany w 1984 roku przez D.C. Hambricka i P.A. Mason dotyczący zależności wyników osiąganych przez przedsiębiorstwo od charakterystyki zespołów naczelnego kierownictwa oraz sposobu ich pracy (ang. upper echelons paradigm). Z kolei w praktyce o zależności tej najczęściej pamięta się, jeśli rezultaty finansowe spółki są zadowalające, zaś w przypadku niepowodzeń mało który szef garnie się do tego, by ponosić ich konsekwencje. Okazuje się, że nie jest to regułą, czego dowodzi niedawna decyzja dyrektorów koncernu IBM.

IBM, będący jednym z największych na świecie dostawców usług informatycznych, odnotował w 2013 roku 5 proc. spadek sprzedaży, natomiast zysk netto zmniejszył się o 1 proc. w stosunku do wyniku wypracowanego rok wcześniej. W związku z tym Ginni Rometty, CEO spółki, wraz z pozostałymi przedstawicielami najwyższego kierownictwa, zadecydowała o rezygnacji z premii. Rometty uważa, że mimo osiągnięć spółki, które przełożą się na lepszy wynik finansowy w dłuższym okresie, w tym roku ona i jej koledzy nie powinni zostać dodatkowo wynagrodzeni.

Duży wpływ na słabsze rezultaty koncernu miał spadek zysków z rynków krajów rozwijających się. Spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego negatywnie odbiło się na popycie na usługi i sprzęt informatyczny – przychody ze sprzedaży w tych krajach zmalały o 9 proc.. Szczególnie niekorzystnie wypadła sprzedaż w krajach BRIC, tj. Brazylii, Rosji, Indiach i Chinach, gdzie wyniki pogorszyły sie o 14 proc..

Równocześnie ostatni kwartał minionego roku przyniósł spółce 6 proc. wzrost zysku do wartości ponad 6 miliardów dolarów. Prognozy na 2014 rok są równie pozytywne i IMB spodziewa się 10 proc. zwiększenia zysku operacyjnego. Wiele wskazuje więc na to, że w przyszłym roku szefostwo spółki nie będzie musiało rezygnować z dodatkowych profitów.