Z powodu niedawnej katastrofy samolotu Germanwings, wiele osób zadaje pytanie o biznesową przyszłość niemieckich tanich linii lotniczych należących do grupy Lufthansy. W ubiegłym roku podobne spekulacje na temat upadłości przewoźnika zostały wywołane przez dwie tragedie z udziałem samolotów Malaysian Airlines. Jak się okazuje, bankructwa jednak nie będzie.

Dwie katastrofy – zniknięcie lotu MH370 i zestrzelenie lotu MH17, z których pierwsza wciąż należy do największych zagadek lotnictwa, bardzo negatywnie wpłynęły na wizerunek malezyjskich narodowych linii lotniczych. Chociaż ostatnie miesiące były dla tego azjatyckiego przewoźnika trudne, spółka utrzymała się na powierzchni. Opracowano plan naprawczy i według optymistycznych prognoz, do końca 2017 roku Malaysian Airlines zaczną przynosić zyski. Zdaniem ekspertów, na których powołuje się CNN Money, wszystko zależy od determinacji w realizacji zamiarów.

Główne działania restrukturyzacyjne będą polegać na wycofaniu się z nierentownych tras, zatrudnieniu nowego sztabu naczelnego kierownictwa, a także na redukcji etatów. Około 6 tysięcy pracowników, spośród 19 tysięcy zatrudnionych, straci swoje posady. W perspektywie pięciu lat, zmiany pochłoną 1,8 miliardów dolarów. Geoff Thomas z Flightratings.com uważa, że zeszłoroczne katastrofy, których doświadczyły Malaysian Airlines były z jednej strony ciosem dla spółki, ale z drugiej stanowią silny impuls do zmiany.

Z kolei Mohshin Aziz, analityk ds. lotnictwa Maybank, sądzi, że póki ceny paliwa są na tyle niskie, że w zasadzie wszystkie loty są rentowne, malezyjskie linie lotnicze nie zdecydują się na wdrożenie radykalnych zmian, tym bardziej że dotychczas spółka nie podejmowała działań w związku z generowaną stratą, której skumulowana wartość od 2008 do 2013 roku wyniosła prawie 1,5 miliarda dolarów. Wiele będzie więc zależeć od nowego CEO, Christopha Muellera, który jest znany ze stanowczych działań oraz od krajowych klientów, na których lojalność bardzo liczy malezyjski przewoźnik.