Jeszcze raz sprawdza się stara ekonomiczna prawda, że w czasach kryzysu popyt na dobra luksusowe rośnie. Ta prawidłowość została właśnie potwierdzona przez najnowsze dane pochodzące z rynku motoryzacyjnego. Wynika z nich, że Volkswagen jest na najlepszej drodze, aby zostać liderem i to nie tylko na rynku pojazdów luksusowych, ale i w każdym innym segmencie samochodów osobowych.

Jak wiadomo, do luksusowych marek pojazdów należących do Volkswagena należą Audi, Porsche i Bentley. Właśnie sprzedaż tych marek osiągnęła w ostatnim roku imponujące wzrosty, odpowiednio o 8,3%, 18% i 19% w porównaniu do 2012 roku. Do tak dobrych wyników przyczynił się w głównej mierze wzrost popytu na tzw. rynkach wschodzących, głównie w Chinach i Indiach. Nie bez znaczenia była także lepsza koniunktura na tradycyjnie największym rynku pojazdów luksusowych czyli w USA. Właśnie za oceanem wzrosty sprzedaży ww. marek były najbardziej imponujące (Audi 13,5%, Porsche 21%, a Bentley aż 28%).

Sukcesy Volkswagena świetnie wpisują się w długofalową strategię niemieckiego koncernu, który oficjalnie ogłosił plany zostania największym producentem samochodów osobowych do 2018 roku. Jak powiedział Rupert Stadler−szef Audi cyt. „w ubiegłym roku wykonaliśmy znaczący krok w kierunku wypełnienia naszych planów. Do 2015 roku zakładaliśmy osiągnięcie sprzedaży Audi na poziomie 1,5 miliona sztuk, a tymczasem przekroczyliśmy ten wynik już dwa lata wcześniej. To oznacza, że przez ostatnie 4 lata pozyskaliśmy 600 tysięcy nowych klientów”. Słowa szefa Audi znajdują potwierdzenie w statystykach. W 2013 roku sprzedano w sumie 1,57 miliona samochodów tej marki. Sprzedaż Porsche osiągnęła pułap 162 tysiące sztuk, a Bentleya ponad 10 tysięcy sztuk.

Wynik grupy Volkswagena jest imponujący, ale wpisuje się w szerszy trend ożywienia na światowym rynku motoryzacyjnym. Według danych z Chin sprzedaż rok do roku wzrosła tam o 13% (22 miliony pojazdów), w Wielkiej Brytanii o 10,8% (2,26 milionów sprzedanych aut), a w USA spodziewana sprzedaż w 2013 roku (wciąż nie ma oficjalnych danych) ma wynieść blisko 16 milionów pojazdów, co oznaczałoby skokowy wzrost po kilku latach „posuchy”.

Czy ożywienie na rynku motoryzacyjnym jest pierwszą „jaskółką” powrotu koniunktury na światowe rynki i prawdziwym początkiem końca kryzysu?