Wenezuelczycy nie mają ostatnio powodów do radości. Pisaliśmy już o problemach z dostępnością żywności, przerwach w dostawach energii elektrycznej a także skróconym tygodniu pracy urzędników, którzy wcale nie byli zachwyceni dodatkowymi dniami wolnymi. Dobra wiadomość jest taka, że artykuły spożywcze znów zaczęły pojawiać się na półkach. Natomiast złą są ich ceny, które sprawiają, że mało kogo stać na zakup wystarczającej ilości żywności.  

W Wenezueli socjalistyczny rząd przez wiele lat kontrolował ceny, utrzymując je na niskim poziomie. W związku z tym przedsiębiorcom często nie opłacało się przywozić towarów z zagranicy, gdyż musieli sprzedawać je po zaniżonych cenach. Teraz jednak importerzy mogą sprowadzać i oferować podstawowe artykuły żywnościowe, takie jak jajka, mleko czy mąka, bez konieczności dostosowywania się do poziomu odpłatności sugerowanego przez rząd. Zwiększa to ilość towaru na półkach, jednak niekoniecznie jego dostępność dla przeciętnych Wenezuelczyków. Według doniesień CNN Money, powodem takiego stanu rzeczy jest duża różnica między poziomem cen kontrolowanych a cenami rynkowymi.

Wenezuela ma problem z gwałtownie rosnącą inflacją. Prognozy MFW wskazują, że w tym roku wzrośnie ona o 475%. Cena kontrolowana dwufuntowej paczki mąki kukurydzianej wynosiła 190 boliwarów czyli ok. 16 centów. Obecnie mąka produkcji wenezuelskiej kosztuje w supermarkecie 975 boliwarów, a importowana – 1850 boliwarów. I nawet tej najdroższej czasem brakuje na półce. Natomiast na czarnym rynku za paczkę mąki trzeba zapłacić aż 3500 boliwarów. Tuzin jajek kosztuje ok. 1800 boliwarów (rok temu było to 500 boliwarów), a litr mleka nawet 970 boliwarów.

Najbiedniejsi Wenezuelczycy pracujący za płacę minimalną, zarabiają ok. 65 tys. boliwarów miesięcznie (wliczając wartość bonów żywnościowych). Oznacza to, że zakup tuzina jajek i jednej paczki mąki kukurydzianej może pochłonąć nawet 8% ich miesięcznego wynagrodzenia. Mieszkańcy kraju uskarżają się na niebotycznie wysokie ceny, które zmuszają ich do znacznego ograniczania spożycia różnych produktów, np. mięsa. Do tego żyją w niepewności, czy rząd będzie nadal przymykał oko na to zjawisko czy może zacznie działać i obniżać ceny. Jak przekonują analitycy, żadna z tych opcji nie przysporzy jemu zwolenników.