Bukiet róż w prezencie wywoła uśmiech na niejednej kobiecej twarzy. Rzadko kiedy zastanawiamy się jednak, jaką drogę przebywają te piękne kwiaty, zanim trafią do wazonu. Okazuje się, że wiele roślin pochodzi z Kenii, która jest jednym ze światowych liderów w tej branży.

Kenia jest trzecim pod względem wielkości eksporterem ciętych róż, zaś do Europy dostarcza około 35 proc. kwiatów dostępnych na rynku. Rośliny trafiają także do Stanów Zjednoczonych i Rosji. Uprawa róż jest ważnych obszarem kenijskiej gospodarki, który w ubiegłym roku wygenerował przychody rzędu 600 milinów dolarów. Z kolei w 2013 roku wyeksportowano blisko 125 ton kwiatów o wartości nieco ponad 500 milionów dolarów. Co więcej, dzięki popularności róż, ponad pół miliona Kenijczyków znajduje zatrudnienie na łącznie 127 kwiatowych farmach.

Blisko połowa z plantacji jest zlokalizowana w rejonie jeziora Naivasha, gdzie klimat sprzyja uprawie znanych ze swojej wytrzymałości kwiatów. Chociaż początkowo istniały obawy, że różany biznes negatywnie wpłynie na ekosystem jeziora, po konsultacjach z World Wide Fund for Nature (ang., Światowy Fundusz na rzecz Przyrody) udało się opracować system upraw bezpieczny dla środowiska.

Zdaniem ekspertów, na których powołuje się CNN, ważnym aspektem kwiatowego sukcesu Kenii jest również doskonała organizacja transportu. Większość upraw znajduje się w bliskim sąsiedztwie stolicy kraju, skąd drogą lotniczą kwiaty trafiają bezpośrednio do importerów. Dodatkowym atutem jest fakt, że lotnisko w Nairobi jest wyposażone w specjalny terminal przeznaczony do wysyłki kwiatów i warzyw, co znacznie ułatwia eksport.

Kenijczycy nauczyli się również, jakie są preferencje klientów w różnych częściach świata. Na przykład w Moskwie chętniej kupowane są pojedyncze, dorodne kwiaty, zaś w Londynie – bukiety drobniejszych róż. Bez względu na ilość i wielkość, sprezentowane róże zawsze dostarczają wiele radości, a także pięknie prezentują się jako… afrykańska dekoracja.