Kiedy zapytać losowo wybranego przechodnia o to, z czym kojarzy się Francja, najpewniej padłyby następujące odpowiedzi: moda, wino i świetna kuchnia. Do potraw, którymi zachwycają (i zajadają!) się ludzie na całym świecie zalicza się m.in. quiche lorraine (tarta lotaryńska), coq au vin (kurczak w czerwonym winie) czy tarta tatin oraz przyrządzane na różne sposoby ślimaki i żabie udka. Okazuje się jednak, że dania te cieszą się coraz mniejszą popularnością wśród rodowitych Francuzów. Jak to możliwe?

Według opublikowanych ostatnio danych, mieszkańcy kraju nad Sekwaną rzadziej odwiedzają restauracje z rodzimą kuchnią. W ubiegłym roku 54% obrotów branży gastronomicznej stanowiły te, wygenerowane przez fast foody i sklepy z kanapkami. Po raz pierwszy w historia żywność konwencjonalna wygrała z tradycyjnymi potrawami przygotowywanymi w popularnych niegdyś małych knajpkach (tzw. brasserie). Zmiany w zachowaniach konsumpcyjnych Francuzów opisał na łamach portalu BBC Christian Fraser.

Za nowymi nawykami żywnościowymi kryje się prozaiczna przyczyna – ograniczone środki finansowe, będące wynikiem kryzysu gospodarczego. Jedną z osób, która skorzystała na tej sytuacji jest Balthazar de la Bourde. Przedsiębiorca otworzył cztery lata temu punkt z kanapkami i od tego czasu, jego przychody nieustannie rosną. Poza popularnymi sandwichami, w jego sklepie można kupić również proste dania, przygotowywane z dobrej jakości składników, a wszystko po niskich cenach. De la Bourde przyznaje, że na początku działalności większość klientów stanowili asystenci, stażyści oraz inni nisko opłacani pracownicy. Teraz pojawia się coraz więcej przedstawicieli średniego i wyższego szczebla.

Zmiany w konsumpcji wynikają nie tylko z ograniczeń finansowych, ale również z coraz mniejszej ilości czasu, jaką dysponują Francuzi oraz coraz większej presji jakiej są poddawani. Zamiast tracić na lunch poza biurem godzinę, którą później trzeba będzie odpracować, większość z nich decyduje się zostać w pracy, zjeść posiłek przy biurku i wcześniej wyjść do domu. Restauratorzy nie mają zatem łatwego życia. Jak przyznaje de la Bourde, od otwarcia punktu gastronomicznego ceny oferowanych dań wzrosły. O ile nie wpłynęło to negatywnie na poziom sprzedaży, o tyle zmieniła się jej struktura. Pomimo iż w menu, poza kanapkami, znajdują się danie główne, sałatka, deser i napój, większość klientów decyduje się na sandwicha bądź sałatkę popijaną wodą.

Sytuacja gospodarcza Francji nie jest dobra, do czego z pewnością przyczyniają się wysokie bezrobocie i podatki. Wpłynęło to na drastyczną zmianę nawyków zakupowych. Jeszcze 10 lat temu, jeden lunch na pięć był spożywany na mieście, obecnie jeden na trzy. Większość Francuzów wybiera tanią żywność konwencjonalną, zazwyczaj w postaci fast foodów. Taki stan rzeczy znajduje potwierdzenie w wynikach osiąganych przez sieci „szybkiej żywności”. Obecnie branża fast foodowa jest 2,5-krotnie większa niż 20 lat temu.

Francuzi podejmują decyzje dotyczące konsumpcji w sposób coraz bardziej przemyślany. Zastanawiają się nie tylko co, ale również kiedy i gdzie zjeść. Na całe szczęście nie oznacza to jednak, że zatracili oni zupełnie zamiłowanie do narodowych, tradycyjnych specjałów. Wybierają je jednak na specjalne okazje, a nie na co dzień. Tradycyjny francuski lunch to obecnie kanapka z bagietki, albo… hamburger.