Zlokalizowana w Indiach fabryka Maruti Suzuki została ponownie otwarta po miesięcznym zastoju spowodowanym zamieszkami między pracownikami a zarządem zakładu, w których zginął jeden przedstawiciel kierownictwa fabryki, a niemal sto osób zostało rannych.

Pracownicy fabryki w Haryana buntowali się przeciwko surowym warunkom pracy, które narzucało im kierownictwo zakładu. Do ostatecznego starcia doszło 18 lipca bieżącego roku, w wyniku którego zginął jeden z naczelnych kierowników fabryki. Trzy dni później zamknięto zakład, a w przeciągu kolejnych dwóch tygodni aresztowano ponad stu pracowników. Szacuje się, że Maruti stracił 800 milionów rupii, czyli 14,4 milionów dolarów za każdy dzień przestoju.

Po zamieszkach wielu pracowników zostało zwolnionych, a w zakładzie wdrożono dodatkowe zabezpieczenia. Do pracy wróciło tylko trzysta osób załogi, przez co fabryka będzie działać w ograniczonym wymiarze pracując na jedną zmianę. Do tej pory na feralną fabrykę w Haryana przypadała prawie jedna trzecia możliwości produkcyjnych Maruti w Indiach, lecz przez redukcję zatrudnienia zakład będzie wytwarzał 150 samochodów dziennie, czyli niemal dziesięciokrotnie mniej niż w ubiegłym miesiącu. Niestety ten spadek produkcji przypada na okres, w którym rok rocznie odnotowuje się wysokie wyniki sprzedażowe w branży motoryzacyjnej.

Shilpa Kannan, przedstawicielka BBC z Delhi, uważa ponowne otwarcie fabryki w Haryana za przejaw ogromnej siły spółki. Po zamieszkach spodziewano się, że Maruti przeniesie się na zachód Indii do Gujarat. Mając w pamięci sytuacje z różnych zakątków świata, warto docenić obowiązujące w Polsce prawo pracy.