Kierunek pierwszej pozaeuropejskiej wizyty, na który zdecydowała się brytyjska premier Theresa May, może być zaskoczeniem. Tymczasem Indie, bo to właśnie tam udała się w niedzielę May, mają szansę stać się poważnym partnerem Wielkiej Brytanii po jej wystąpieniu z Unii Europejskiej.

Naturalną konsekwencją Brexitu jest poszukiwanie przez Wielką Brytanię partnerów, relacje z którymi umocnią Wyspiarzy. Dotychczasowy bilans współpracy z Indiami świadczy o zaangażowaniu obu krajów – w ubiegłym roku wartość wymiany handlowej przekroczyła 16 miliardów dolarów, a brytyjskie inwestycje składały się na 9 proc. wszystkich zagranicznych inwestycji w Indiach na przestrzeni minionych 15 lat. Półtora miliona Hindusów mieszka na stałe w Wielkiej Brytanii, a indyjskie spółki (na przykład Grupa Tata, będąca właścicielem takich marek jak Jaguar Land Rover i Tetley Tea) zatrudniają na Wyspach ponad 100 tysięcy pracowników. Szansa na pogłębienie współpracy jest duża, zwłaszcza, że Hindusi dokładają wielu starań, żeby utrzymać się w czołówce najszybciej rozwijających się krajów świata.

Zdaniem Mihira Kapadii, szefa londyńskiej firmy Sun Global Investments, dla Brytyjczyków, Indie, podobnie jak Chiny, jawią się jako bardzo pożądany rynek o ogromnym potencjale. Z kolei premier Indii, Narendra Modi, potrzebuje zagranicznych inwestorów, którzy wesprą rozwój infrastruktury i przemysłu. Zgodnie z przewidywaniami Kapadii, najbardziej obiecujące obszary współpracy to finanse i technologie.

Jedną z kwestii, która z pewnością zostanie poruszona w czasie rozmów jest zaostrzenie brytyjskich regulacji dotyczących możliwości podejmowania pracy w Wielkiej Brytanii przez studentów z zagranicy, w tym z Indii. Jednak jak donosi BBC, May już dziś zapowiedziała, że obowiązujące do tej pory przepisy wizowe obowiązujące Hindusów są wystarczająco dobre, a celem jej wizyty jest przede wszystkim określenie ram przyszłej współpracy handlowej.