Choć Wenezuela leży daleko od Europy i wieści z tego kraju z trudem przebijają się do opinii publlicznej na Starym Kontynencie, warto uważnie obserwować tamtejsze wydarzenia. Kraj ten jest bowiem pogrążony w jednym z największych kryzysów w swojej historii, a sytuacja jest tak napięta, że w każdej chwili grozi niekontrolowanym wybuchem społecznego niezadowolenia.

Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro zagroził przedwczoraj przejęciem przez państwo firm i zakładów, które wstrzymały w ostatnim czasie produkcję oraz uwięzieniem ich właścicieli. W przemówieniu wygłoszonym do swoich zwolenników Maduro powiedział, że produkcja musi być wznowiona, żeby przezwyciężyć obecny kryzys ekonomiczny. Jednocześnie w piątek wenezuelskie władze wprowadziły stan wyjątkowy na terenie całego kraju. Od stycznia bieżącego roku stan taki obowiązywał już w departamentach leżących przy granicy z Kolumbią. Wprowadzenie stanu wyjątkowego oznacza ograniczenie wolności konstytucyjnych i daje większą swobodę siłom porządkowym w zwalczaniu wszelkich przejawów nieposłuszeństwa.

Główną przyczyną obecnych kłopotów gospodarczych Wenezueli jest drastyczny spadek cen ropy naftowej na rynkach światowych. Gospodarka tego kraju jest w dużym stopniu uzależniona od dochodów z eksportu tego surowca. W ubiegłym roku wzrost gospodarczy Wenezueli zmniejszył się aż o 5,7%, a stopa inflacji wynosi obecnie około 180%. Pierwsze miesiące tego roku przyniosły dalsze pogorszenie sytuacji gospodarczej, a braki podstawowych artykułów zaczęły dotykać ludność cywilną. Powszechnym obrazkiem stały się kolejki po żywność czy leki. Wszystko to dzieje się w kraju, który dotychczas cieszył się jedną z najbardziej stabilnych gospodarek w Ameryce Łacińskiej.

Nic dziwnego, że w takiej sytuacji narasta społeczne niezadowolenie. Jednym z liderów opozycji i ostrym krytykiem urzędującego prezydenta, który domaga się rozpisania referendum i ustąpienia Maduro z urzędu, jest miliarder Lorenzo Mendoza. Do Mendozy należy największy koncern spożywczy w kraju Polar Group. Właśnie zakłady należące do Polar Group wstrzymały ostatnio produkcję piwa. Oficjalnym powodem jest brak jęczmienia, który jest niezbędny w procesie produkcji. Lorenzo Mendoza oskarżył władze w Caracas o to, że to przez ich błędną politykę, niemożliwy stał się import tego zboża. W odpowiedzi, podczas manifestacji swoich zwolenników w Caracas, prezydent Mendoza za obecną sytuację w kraju obwinił zagraniczne działania grup interesów, które dążą jego zdaniem do przewrotu w kraju. Zapowiedział, że Wenezuelczycy będą bronić swojej ziemi, a wszyscy ci, którzy wewnątrz kraju będą próbowali wykorzystać do swoich celów trudną sytuację, muszą liczyć się z konsekwencjami.

Jak widać, sytuacja w Wenezueli nie rozwija w dobrym kierunku i obie strony konfliktu zmierzają do nieuchronnej konfrontacji. Ewentualny wybuch społeczny cofnie ten kraj gospodarczo o dobrych kilkanaście lat.