Trwający od 2008 roku kryzys zwykło się określać mianem „światowy”. Patrząc jednak na kondycję poszczególnych gałęzi gospodarki w różnych rejonach świata, można dojść do wniosku, że bardziej pasowałoby tu określenie „europejski”. Ostatnie doniesienia z rynku lotniczego tylko potwierdzają fatalną kondycję ekonomiczną Starego Kontynentu.

Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego (IATA) właśnie zweryfikowało w dół i tak już złe prognozy dla europejskiego rynku lotniczego. Według aktualnych przewidywań, rok 2012 ma się zamknąć sumaryczną stratą europejskich linii lotniczych na poziomie 1,1 miliarda dolarów. Stanowi to niemal podwojenie wcześniej spodziewanych strat w wysokości 600 milionów dolarów. IATA podkreśla w swoim komunikacie, że sektor lotniczy generalnie przeżywa trudny okres, a ostatnie lata słabnącego wzrostu gospodarczego i rosnących kosztów są szczególnie trudne. Obecny kryzys w strefie euro nie daje w ocenie ekspertów IATA podstaw do optymizmu również w perspektywie kilkunastu najbliższych miesięcy. Dobitnie wyraził to Tony Tyler‒dyrektor generalny IATA konstatując, iż „brak umiejętności europejskich polityków w opanowaniu kryzysu może skutkować gwałtownym załamaniem gospodarczym w Europie w najbliższym czasie”.

IATA nie ograniczyła się jednakże tylko i wyłącznie do makroekonomicznych przyczyn fatalnej kondycji lotnictwa. Wskazała także na przyczyny zależne od europejskich polityków, takie jak nadmierne opodatkowanie, nieefektywne zarządzanie ruchem lotniczym czy duże koszty przystosowania się linii lotniczych do nie zawsze przemyślanych regulacji prawnych.

W tym samym raporcie IATA podała także globalne dane dotyczące kondycji linii lotniczych. W tej części raportu powiało optymizmem. Okazało się, iż globalnie zysk linii lotniczych w 2012 roku zamknie się kwotą 3 miliardy dolarów. Składają się na to przede wszystkim bardzo dobre wyniki linii lotniczych w USA czy Ameryce Południowej. Również w krajach rozwijających się popyt na usługi lotnicze gwałtownie rośnie. Zyskom towarzystw lotniczych sprzyjają także spadające ceny ropy naftowej.

Można pokusić się o stwierdzenie, że na tle reszty świata Europa wygląda jak…trzeci świat. Czy będzie to stanowić asumpt do jakiejkolwiek refleksji dla decydentów w Europie? Miejmy nadzieję.