Prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC) Mario Draghi ogłosił w ubiegły czwartek, że podejmie wszelkie możliwe kroki by uratować euro. Jego oświadczenie uspokoiło co prawda rynki finansowe, ale spowodowało również, że wielu spekulantów giełdowych i ekonomistów zaczęło ostro główkować nad możliwymi wariantami ratowania europejskiej waluty przez EBC. W tym tygodniu światło dzienne ujrzał kolejny, niezupełnie nowy ale zmodyfikowany scenariusz.

Pomysł zakłada znaczne wzmocnienie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM) – nowego funduszu ratunkowego eurolandu o wartości 700 miliardów euro. ESM jest w trakcie ratyfikowania przez 17 krajów unijnych, w których obowiązującą walutę stanowi euro. Zakłada się, iż zacznie funkcjonować jeszcze w tym roku. 80 mld euro zostanie wpłacone przez kraje członkowskie strefy euro, pozostałe 620 mld przyjmie formę gwarancji.

Część krajów eurolandu (w tym Francja i Włochy) popieranych przez kilku członków Rady Zarządzającej EBC stoi na stanowisku, że EMS powinien mieć nieograniczoną możliwość zaciągania pożyczek w EBC, w celu skupowania obligacji zadłużonych państw. By tak się stało EMS musiałby otrzymać licencję bankową. W teorii pomogłoby to państwom takim jak Hiszpania czy Włochy, które potrzebują zrefinansowania swojego zadłużenia oraz uspokojenia sytuacji na rynkach finansowych.

Zwolennicy tego rozwiązania podkreślają, że ich celem nie jest otrzymywanie nieograniczonych kwot pieniędzy, lecz zapewnienie bezpiecznej przyszłości wspólnej walucie. Z kolei według przeciwników, wśród których najmocniej oponują Niemcy, w wyniku wprowadzenia wspomnianego wariantu nasili się inflacja i zagrożona będzie niezależność Europejskiego Banku Centralnego. Ponadto taki scenariusz jest zdaniem rządu niemieckiego niezgodny z traktatem UE, który zabrania EBC finansowania państw.

Prezes Bundesbanku Jens Weidmann z dużym sceptycyzmem podchodzi do proponowanego wariantu działań. Jego zdaniem pompowanie kolejnych pieniędzy do gospodarek krajów pogrążonych w długach, nie jest ani użytecznym ani tym bardziej zrównoważonym rozwiązaniem. Niemiecki parlament ratyfikował już Europejski Mechanizm Stabilizacyjny, jednak nie może być on wprowadzony w życie zanim Niemiecki Sąd Konstytucyjny nie wyrazi na to zgody. Oczekuje się, że wspomniany Sąd nałoży wyraźniejsze ograniczenia dotyczące zakresu odpowiedzialności i powinności Niemiec w pomocy pozostałym krajom strefy euro.

Rząd Niemiec stanowczo sprzeciwia się francusko-włoskiej propozycji, tak samo jak postulowanym wcześniej eurooobligacjom. Jednak biorąc pod uwagę nieciekawą sytuację ekonomiczną w południowych krajach strefy euro oraz poparcie ze strony Mario Draghiego wydaje się, że kanclerz Merkel będzie musiała przyjrzeć się nowemu scenariuszowi działań. Państwa europejskie coraz mocniej naciskają na podjęcie środków zdecydowanie uderzających w kryzys. Jedyny problem – najprawdopodobniej po raz kolejny trzeba będzie obejść unijne prawo.