Poziom bezrobocia w strefie euro jest rekordowo wysoki – około 17,5 miliona jej mieszkańców pozostaje bez pracy. Walka z kryzysem zadłużenia, spowolnienie gospodarcze oraz cięcia wydatków budżetowych, w tym redukcja zatrudnienia w sferze publicznej, nie poprawiają trudnej już sytuacji.

Według danych opublikowanych w ubiegły piątek przez Eurostat, stopa bezrobocia w kwietniu w tzw. Eurolandzie wyniosła 11% i jest najwyższa od 1995 roku, w którym zaczęto prowadzić statystyki.

Zdaniem ekonomistów zatrudnienie będzie nadal spadało, najprawdopodobniej aż do końca roku. Według eksperta ING Martina van Vlieta stopa bezrobocia wzrośnie, ale jedynie do 11,5%, o ile gospodarka przyspieszy w drugiej połowie roku. Jednak jeśli koniunktura się pogorszy, istnieje ryzyko jeszcze większego spadku zatrudnienia. Nasilenie kryzysu w strefie euro sprawia, że przedsiębiorstwa są zmuszone do redukcji kosztów, w tym kosztów siły roboczej, ze względu na spadający popyt i zyski.

Z kolei Philips Shaw, naczelny ekonomista banku Investec w Londynie uważa, że wysoki poziom bezrobocia powoduje nałożenie kolejnych ograniczeń na wydatki rządów w wielu krajach Eurolandu, co w następstwie prowadzi do braku zaufania do pojedynczych państw członkowskich strefy.

Dane dotyczące wzrostu stopy bezrobocia pokazały głęboki kryzys w sferze produkcji co sugeruje, że wyniki ekonomiczne w Eurolandzie będą jeszcze słabsze w drugim kwartale tego roku. Strefa euro uniknęła recesji w pierwszych trzech miesiącach roku, ale dużo trzeba jeszcze zrobić, żeby uzdrowić europejską ekonomię.

Najniższą stopą bezrobocia może pochwalić się Austria – tylko 3,9%. Najgorzej sytuacja wygląda w Hiszpanii – 24,3%, powodów do radości nie mają również Grecy – 21,7%. Odsetek bezrobotnych we Francji i Włoszech wyniósł 10,2%. Z kolei w Niemczech odsetek osób pozostających bez pracy stanowi 5,4%. Czy strefa euro może sobie pozwolić na dalszy spadek zatrudnienia?