Po wejściu Polski, Czech i Węgier do Unii Europejskiej w 2004 roku, wiele osób na Zachodzie obawiało się napływu taniej siły roboczej do krajów tzw. starej Unii. Obawy te częściowo znalazły pokrycie w rzeczywistości, gdyż skala exodusu młodych osób z Polski do Wielkiej Brytanii rzeczywiście przybrała znaczne rozmiary. W chwili obecnej na Wyspach Brytyjskich rośnie kolejna fala obaw związana z tym, iż od dnia 1 stycznia 2014 brytyjski rynek pracy stanie otworem dla obywateli Rumunii i Bułgarii.

Rumunia i Bułgaria przystąpiły do UE w 2007 roku. Wraz z przystąpieniem tych krajów do Wspólnoty, wynegocjowano siedmioletni okres przejściowy przed otwarciem wspólnotowych rynków pracy dla obywateli tych krajów. W związku z narastającymi obawami, szczególnie na Wyspach Brytyjskich, przed powtórzeniem się „polskiego scenariusza”, dziennikarze BBC zlecili badania sondażowe w Rumunii i Bułgarii celem oceny skali prawdopodobnej migracji. Czy jest się więc czego obawiać?

Okazuje się, że…chyba nie za bardzo. W lutym i marcu br. niezależne ośrodki badania opinii publicznej w Bułgarii i Rumunii przeprowadziły na zlecenie BBC badania na grupie 1000 osób (Bułgaria) i 1100 osób (Rumunia), gdzie ankietowani odpowiadali tylko na jedno pytanie „Czy chcieliby wyjechać do pracy w Wielkiej Brytanii”. Na tak postawione pytanie pozytywnie odpowiedziało ponad 25% badanych. Wyniki zmieniły się jednak diametralnie, gdy zapytano respondentów o to czy realnie rozważali taki wyjazd i czy się do niego w jakikolwiek sposób zaczęli przygotowywać (poszukiwanie pracy, miejsca zamieszkania, uzyskanie informacji o koniecznych dokumentach). Na tak zadane pytanie pozytywnie odpowiedziało zaledwie 2% Bułgarów i 4% obywateli Rumunii.

Wyniki uzyskane w badaniach opinii publicznej zostały opublikowane w środkach masowego przekazu na Wyspach. Nie uspokoiło to jednak sceptyków. W  skazują oni na bardzo duże różnice w poziomie życia pomiędzy Wielką Brytanią a Bułgarią czy Rumunią. Zdaniem wielu to wystarczająca zachęta, aby obywatele tych krajów masowo zaczęli przyjeżdżać na Wyspy. Może to się co prawda odbywać stopniowo, tzn. ci bardziej rzutcy, odważni ale stosunkowo nieliczni przyjadą pierwsi niejako „rozpoznać teren”. Prawdziwy „najazd” może się zacząć z chwilą, gdy „pionierzy” przekażą do kraju pozytywne wiadomości o warunkach panujących na Wyspach. W tym kontekście, wyniki przeprowadzonych badań nie mają większego znaczenia, gdyż tak naprawdę było to pytanie respondentów o kwestie, które w chwili obecnej są dla nich abstrakcyjne. Nawet ci, którzy odpowiedzieli na pytania ankiety odpowiedzieli negatywnie mogą pod wpływem informacji od znajomych czy krewnych z Wysp, zmienić swoje zdanie.