Przybory szkolne przygotowane w komplecie, podręczniki kupione – słowem rok szkolny rozpoczął się na dobre. Dla uczniów oznacza on powrót do codziennych obowiązków i sumiennej nauki, zaś dla rodziców – morze wydatków.

Według danych, na które powołuje się CNN, w Stanach Zjednoczonych rodzice blisko 50 milionów dzieci uczęszczających do szkół publicznych wydadzą na zakup przyborów szkolnych ponad 26,5 miliarda dolarów. Koszt wyprawienia pociechy do szkoły dynamicznie rośnie, a w ciągu minionych pięciu lat zwiększył się o 50 proc.. Z kolei w Wielkiej Brytanii za wyprawienie ponad 8 milionów dzieci do szkoły, rodzice zapłacą więcej niż 4 miliardy dolarów. Natomiast z informacji zgromadzonych przez CBOS wynika, że w zeszłym roku rodzice wydali na szkolne potrzeby dzieci średnio ponad 800 zł. Okazuje się, że dla sprzedawców początek roku szkolnego to jeden z najgorętszych – po świątecznej gorączce zakupowej – okresów w ciągu roku.

Najdroższymi pozycjami na liście szkolnych niezbędników stają się urządzenia elektroniczne. Mimo, iż w większości szkół nie są one obowiązkowe, na zakup gadżetów decyduje się 60 proc. amerykańskich opiekunów i 38 proc. brytyjskich, przeznaczając na ten cel odpowiednio 211 i 215 dolarów (średnia przypadająca na jedno dziecko). Niestety nawet podstawowe akcesoria, takie jak długopisy, plecak i książki kosztują za Oceanem średnio 98 dolarów, a po drugiej stronie Kanału La Manche 81 dolarów. Dodatkowo należy uwzględnić koszt zakupu szkolnego mundurka (przeciętnie 224 dolarów w Stanach Zjednoczonych i 142 dolary w Wielkiej Brytanii) i butów (odpowiednio 116 i 86 dolarów).

Chcąc zmniejszyć sumę szkolnych wydatków, co trzeci amerykański rodzic przyznaje, że rezygnuje z zakupu markowych produktów, decydując się na ich tańsze zamienniki. Chociaż może się wydawać, że początek września to trudny moment jedynie dla uczniów żegnających się z wakacyjną sielanką, dla ich rodziców to równie ciężki czas dużych wydatków.