Wszystkie wynalazki i nowinki techniczne mają jedną wspólną cechę−opracowywane są z myślą o ułatwianiu życia zwykłym ludziom. Są jednakże przypadki, gdy najnowsze rozwiązania techniczne mogą paradoksalnie utrudniać, a nie ułatwiać życie ich użytkownikom. Mocnym kandydatem do tej drugiej kategorii są zbliżeniowe karty płatnicze. Na szczęście na razie są z nimi kłopoty tylko na Wyspach Brytyjskich, ale kto wie…

Pierwsze sygnały, że coś jest nie tak ze zbliżeniowymi kartami płatniczymi napłynęły od klientów sieci sklepów Marks&Spencer. Opisywany jest przypadek klientki o imieniu Rosemary, która po podejściu do kasy próbowała uregulować rachunek za pomocą zwykłej karty debetowej. Zanim jednak zdążyła wpisać kod PIN…terminal wydrukował potwierdzenie płatności wraz z podziękowaniem. Zaskoczona kobieta rozpoznała na wydruku cztery ostatnie cyfry innej swojej karty płatniczej, którą w trakcie transakcji miała schowaną w portfelu. Okazało się, że urządzenie przy kasie służące do obsługi kart bezprzewodowych potraktowało kartę z portfela pani Rosemary jako tą, którą należy obciążyć płatnością, dokonując transakcji bez wiedzy właścicielki. Problem polega na tym, że portfel z kartą zbliżeniową znajdował się w znacznej odległości (około 50 cm) od czytnika i teoretycznie sytuacja ta nie powinna była się zdarzyć. W specyfikacji technicznej czytników jest bowiem zawarta informacja, że działają one w odległości do 4 centymetrów od urządzenia.

Inny, jeszcze dziwniejszy przypadek spotkał mieszkankę Londynu o imieniu Paula. Mianowicie, zapłaciła ona dwa razy za ten sam towar. Podobnie jak w przypadku Rosemary, czytnik „sam” skasował kartę zbliżeniową z torebki Pauli, a ona sama zapłaciła w tym czasie ponownie rachunek przy użyciu tradycyjnej karty debetowej. Dopiero po miesiącu zorientowała się, otrzymując wyciągi bankowe, że dwukrotnie zapłaciła ten sam rachunek. Reklamacja na szczęście została uznana, a niesłusznie pobrane pieniądze wróciły na konto Pauli.

Opisane dwa przypadki nie są oczywiście jedynymi. Co gorsza, problem nie dotyczy tylko i wyłącznie sklepów sieci Marks&Spencer. Coraz więcej osób zgłasza podobne przypadki praktycznie ze wszystkich miejsc, gdzie wprowadzono terminale zbliżeniowe. Jak na razie przypadki takie SA badane zarówno przez dostawcę oprogramowania, jak i firmę Visa Europe, która odpowiada za implementację technologii bezprzewodowej do punktów handlowych. Szefowie Visy, ale również zainteresowanych sklepów nie kryją zdziwienia pojawiającymi się problemami, zgodnie twierdząc, że system był wielokrotnie testowany i nigdy nie pojawiały się tego typu trudności.

No cóż, w oczekiwaniu na wyniki testów, klienci mogą przemyśleć nowe znaczenie hasła o łapaniu się za portfel.