Przejażdżka motocyklem przez zakorkowane miasto to z pewnością marzenie wielu kierowców uwięzionych w sznurach samochodów. Stąd pomysł Ubera, aby klientom z borykającego się z nadmiernym ruchem drogowym Bangkoku zaproponować taxi motocyklowe. Niestety pomysł nie spodobał się tamtejszym władzom.

Uber po raz pierwszy wdrożył koncepcję taksówek motocyklowych w 2012 roku w Paryżu. Był to jednak krótki program pilotażowy, zaś na dobre opcja uberMoto została udostępniona w lutym tego roku w stolicy Tajlandii. Nie na długo, ponieważ wczoraj spółka zawiesiła przejazdy moto taksówkami, stosując się do oficjalnego zakazu wydanego przez ministerstwo transportu.

Tajskie miasta są bardzo zatłoczone, stąd rowery i motocykle cieszą się tam dużą popularnością. Jak podaje Reuters, w kraju jest zarejestrowanych ponad 186 tysięcy taksówkarzy oferujących przejazdy jednośladami, z czego aż połowa w Bangkoku. Mimo to, Uber i funkcjonujące na podobnej zasadzie lokalne przedsiębiorstwo Grab, zostali zmuszeni do zaprzestania motocyklowej działalności. Jak tłumaczy Nunthapong Cherdchoo z ministerstwa transportu, biznesowy model obu spółek, oparty przede wszystkim na kojarzeniu klientów z kierowcami, niekorzystnie wpływa na sytuację licencjonowanych taksówkarzy motocyklowych.

Już w 2014 roku, zaraz po wejściu na tajski rynek, Uber musiał uporać się z wieloma zarzutami ze strony ministerstwa transportu, związanymi głównie z tym, że kierowcy nie dysponują odpowiednimi pozwoleniami. Jednak Tajowie wciąż mogą zamawiać przejazdy samochodowe za pośrednictwem amerykańskiej aplikacji i jak deklarują przedstawiciele Ubera, nie zostaną pozbawieni tej możliwości. Tymczasem władze zaaresztowały już 66 motocyklistów działających na zlecenie Ubera lub GrabBike. Za pierwsze wykroczenie czeka ich kara w wysokości 112 dolarów, zaś za kolejne mogą nawet stracić prawo jazdy.