Po ciężkim 2016 roku, Yahoo wciąż nie ma specjalnych powodów do radości. W tym tygodniu poinformowano, że Verizon nie zapłaci za przejęcie firmy tyle, ile wcześniej ustalono, a o 350 mln dolarów mniej. Wszystko przez dwa duże cyberataki, w wyniku których doszło do wycieku danych użytkowników. Wpłynęło to na obniżenie wartości Yahoo, a Verizon nie zamierza płacić więcej, niż to konieczne.

Według doniesień BBC, ostatecznie transakcja ma opiewać na kwotę 4,48 mld dolarów. Na mocy nowego porozumienia Yahoo i Verizon podzielą się po połowie kosztami ewentualnych pozwów z tytułu naruszenia bezpieczeństwa danych. Śledztwo w tej sprawie jest w toku. Yahoo przyznało w grudniu 2016 roku, że uległo dwóm atakom hakerskim. W wyniku tego z 2013 r. z baz danych firmy wyciekło ponad miliard rekordów. Z kolei w 2014 r. hakerzy wykradli informacje dotyczące ponad pół miliarda użytkowników.

Zgodnie z ustaleniami, Yahoo poniesie wyłączną odpowiedzialność finansową za wszelkie zobowiązania wynikające z postępowań sądowych założonych przez udziałowców oraz Securities and Exchange Commission. Marni Walden, wiceprezes Verizon powiedziała, że „zmienione warunki umowy zapewniają sprawiedliwy i korzystny wynik dla akcjonariuszy. Zapewniają również ochronę dla obu stron umowy i drogę do finalizacji transakcji w drugim kwartale„. Biorąc pod uwagę, iż rozważano nawet zerwanie umowy trzeba przyznać, że Yahoo ma sporo „szczęścia w nieszczęściu”.

Verizon planuje połączyć aktywa związane z internetową wyszukiwarką, pocztą elektroniczną i komunikatorem Yahoo, a także rozwiązaniami technologicznymi firmy w obszarze reklamy, ze swoją jednostką AOL. Inwestor upatruje w mobilnym wideo i reklamach nowych źródeł dochodu, poza zatłoczonym amerykańskim rynkiem telekomunikacyjny. Planowana kwota transakcji nie oszałamia zważywszy na to, że w 2008 r. Microsoft oferował za Yahoo 44 mld dolarów. Jednak od tego czasu firma nie radziła sobie najlepiej, regularnie obniżając swoją wartość w oczach potencjalnych inwestorów.