Kolarstwo jest jednym z ulubionych sportów sponsorów. Chociaż afery związane ze stosowaniem dopingu przez zawodników, szczególnie ta z udziałem Lance’a Armstronga, nieco zniechęciły znane przedsiębiorstwa do sponsorowania ekip, zapewnienia ze strony UCI i zaostrzenie regulacji pozwoliły na odbudowanie pozytywnego wizerunku tego sportu. Poza tym setna edycja wyścigu Tour de France jest świetną okazją do promocji, której świat biznesu nie może przegapić.

Statystyki mówią same za siebie: każdy dolar zainwestowany w sponsoring drużyny UCI World Tour przynosi zwrot w średniej wysokości ponad 5 dolarów. Reklama dociera nie tylko do kibiców zgromadzonych na poszczególnych odcinkach wyścigu (zdarza się, że niektóre odcinki przyciągają milion osób), ale także do widzów przed telewizorami – w 2012 roku kibice z ponad 175 krajów, mogli śledzić zmagania kolarzy podczas 68 tysięcy godzin transmisji. Szansy dotarcia do tak szerokiej rzeszy potencjalnych klientów nie marnuje Le Coq Sportif – francuski producent odzieży i akcesoriów sportowych, amerykański producent elektroniki użytkowej Belkin ani gigant telekomunikacji Orange, będący marką France Télécom.

Co ciekawe analizy prowadzone przez specjalistów od marketingu, poza zasięgiem promocji i cechami grupy odbiorców, dotyczą również miejsca na stroju kolarzy, gdzie powinno znajdować się logo sponsora, by było najlepiej widoczne. Najcenniejsze miejsca na reklamę znajdują się na tylnej i bocznej części spodenek oraz na przodzie koszulki rowerzystów. Całkiem dobrze widoczne jest także logo umieszczone na kasku i na ramie roweru, przeciwnie niż reklama na tylnej części koszulki.

Mimo, że największe koncerny, takiej jak Coca-Cola, McDonald’s czy Visa, pozostają wierne piłce nożnej, kolarstwo jest coraz bardziej medialnym sportem. Trwający od 29 czerwca do 21 lipca wyścig Tour de France na pewno oglądnie wielu kibiców i z pewnością poza sportowymi emocjami, w ich pamięci mimowolnie pozostaną nazwy sponsorów.