Gdzie jak gdzie, ale firmy w Stanach Zjednoczonych bardzo liczą się z opinią publiczną i swoim rynkowym wizerunkiem. Siła oddziaływania tamtejszych organizacji konsumenckich jest ogromna i w końcowym rozrachunku to one zwykle wygrywają, zmuszając do ustępstw nawet największe koncerny. Najnowszym dowodem na potwierdzenie tej tezy jest sytuacja związana z firmą Starbucks–największą na świecie siecią kawiarni.

Od kilku już miesięcy Starbucks nie miał dobrej prasy w USA. Firma oskarżana była przez pracowników o praktyki polegające na redukcji godzin pracy, co wielu zatrudnionym nie pozwalało na wypracowanie odpowiedniej liczby godzin w tygodniu. To z kolei wiązało się z utratą pewnych przywilejów pracowniczych. Jakby tego było mało, w ostatnich tygodniach amerykańscy klienci sieci zostali zaskoczeni nagłymi podwyżkami cen wielu popularnych napojów. Podwyżki były co prawda zapowiadane, ale w znacznie późniejszym terminie. Tłumaczenia Starbucksa, że za pomyłkę odpowiada błąd w programie komputerowym, niewielu trafiły do przekonania. Wszystkie te czynniki sprawiły, że image firmy w USA zaczął się dramatycznie pogarszać.

W zaistniałej sytuacji, szefostwo Starbucksa sięgnęło po jedynie słuszne rozwiązanie i w specjalnym komunikacie poinformowano, że z początkiem października rosną stawki płac dla pracowników sieci. Podwyżki sięgną co najmniej 5%, a w niektórych przypadkach może to być nawet 15% dla każdego pracownika. W specjalnym liście skierowanym do pracowników Starbucksa prezes koncernu Howard Schultz stwierdził cyt. „osiągnięcie stanu równowagi między koniecznością wypracowania zysku, a społeczną odpowiedzialnością naszej firmy jest moim osobistym zobowiązaniem zaciągniętym wobec wszystkich pracowników. Będziemy robić wszystko, aby każdy zatrudniony mógł wypracować wystarczającą liczbę godzin i nie tracić z tego tytułu żadnych przywilejów”.

W całych Stanach Zjednoczonych Starbucks zatrudnia ponad 150 tysięcy pracowników. Kłopoty firmy z zapewnieniem odpowiedniej ilości godzin pracy dla personelu wiążą się m.in. z rozwojem aplikacji mobilnych, które pozwalają na zdalne składanie zamówień i płacenie za nie. To automatycznie oznacza mniej pracy dla tradycyjnych sprzedawców.